Uzależnieni od informacji. Wszystko, co najnowsze, najświeższe, nieznane – tego szukamy. Czy naprawdę tak łakniemy wiedzy? W dobie pandemii słupki słuchalności i „klikalności” pokazują jasno, że staramy się być na bieżąco z każdą „covidową” informacją. Można uznać, że chcemy być „dobrze zorientowani”. Czy jednak za tym nerwowym wręcz odświeżaniem informacji nie stoi strach? Przywykliśmy do tego, że możemy wszystko. „Ctrl+Z” cofa błędy, jeden enter rezerwuje wakacje na drugiej półkuli.
Ci, którzy na co dzień zderzali się z bezradnością, zależnością i kruchością ludzkich rozwiązań, dziś nie rozumieją tego społecznego rozhisteryzowania. Nie zgadzam się z opiniami, że wierzący strachu nie czują. Pewnie są wśród nas i tacy. Wiara jest jednak drogą i na różnych jej etapach i zakrętach się znajdujemy. Przed większością z nas teraz zakręt, na którym warto sobie uświadomić, że ani zgromadzenie wszelkich informacji, ani wiara w teorie spiskowe nie przyniosą spokoju. Ta nasza kruchość jest wręcz wygodna, bo zrzuca wszystko na Boga. Szkoda tylko, że tak ciężko przychodzi nam zaakceptowanie własnej niemocy.