4 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

Wassermann: Odczłowieczanie członków PiS trwało już kilka miesięcy przed katastrofą i trwa to do dzisiaj

26,463FaniLubię

Gościem w Programie 1 Polskiego Radia była Małgorzata Wassermann, córka zmarłego tragicznie Zbigniewa Wassermanna. – Mój ojciec i mój prezydent Lech Kaczyński niezależnie od tego, jaki Polak by w ten sposób zginął, na pewno zrobiliby wszystko, by tragedia została wyjaśniona, a ciała należycie wróciły na miejsce. Nie sądziłam, że małość tych ludzi może być tak olbrzymia, że oni pozwolą na bezczeszczenie ciała swojego prezydenta – powiedziała w Programie 1 Polskiego Radia o wydarzeniach po katastrofie smoleńskiej Małgorzata Wassermann, córka zmarłego Zbigniewa Wassermanna.

Małgorzata Wassermann stwierdziła, że już chwilę po katastrofie „Donald Tusk wraz ze swoją ekipą wprowadził element dyskredytacji politycznego rywala”. – Odczłowieczanie członków Prawa i Sprawiedliwości, szyderstwa i manipulacje trwały już kilka miesięcy przed katastrofą i trwa to do dzisiaj – powiedziała.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-


Gość radiowej Jedynki podkreśliła, że bardzo nisko ocenia wiedzę i działania rządu Donalda Tuska po katastrofie smoleńskiej. Zwróciła też uwagę na postawę środowisk prawniczych po tej narodowej tragedii. – Profesorowie uczelni wyższych i biegli sądowi to są ludzie, którzy wiedzą, jakie przepisy obowiązują. Stała się jednak rzecz niebywała. Uznali oni, że nie będą zabierać głosu, mimo pogwałcenia wszystkich procedur wypracowanych przez lata, których sami nas uczyli na studiach, aplikacjach i wszelkich innych kursach. To było i jest dla mnie niebywałe – wskazała Małgorzata Wassermann.

– Gdyby w Smoleńsku nie zginęli ludzie związani z tą opcją polityczną, to wiele środowisk nie milczałoby. Przecież oni w prywatnych rozmowach doskonali zdawali sobie ze wszystkiego sprawę – stwierdziła poseł PiS. – To jest coś, co jest niewybaczalne. Niezależnie od tego czy prokuratorzy wojskowi, Donald Tusk i osoby z jego kancelarii poniosą odpowiedzialność, będą musieli się z tym mierzyć do końca swoich dni – dodała córka tragicznie zmarłego Zbigniewa Wassermanna.

Gość radiowej Jedynki odniosła się również do działań ówczesnych władz po 10 kwietnia 2010 roku i sposobu, w jaki zaczęto wyjaśniać przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu. – Mamy XXI wiek, środek Europy, jesteśmy członkiem NATO i co? I zostajemy potraktowani przez Rosjan, tak jak zostaliśmy potraktowani – powiedziała.

Małgorzata Wassermann oceniła, że „zawiedli wtedy przede wszystkim ludzie”. – Nawet jeżeli przepisy są niedoskonałe czy niejednoznaczne, to jeżeli jest wola, jesteśmy w stanie wyprowadzić każdą sytuację. Przepisy podlegają przecież pewnym interpretacjom. Nikt nie wymagał od rządzących, żeby wiedzieli, jak zachować się po katastrofie, w której zginęła głowa państwa. Ale należało wtedy zrobić to, co teraz robi rząd PiS chociażby przy sytuacji epidemicznej w Polsce – zwołuje sztab kryzysowy z fachowcami z różnych dziedzin i to oni relacjonują na bieżąco, jak działać i co uruchomić. Jeżeli się tego nie zrobiło, to konsekwencje były oczywiste – wskazała poseł.

Dlaczego ówczesna władza pozostawała bierna? Według Małgorzaty Wassermann, „rząd Donalda Tuska był tak przerażony, że po prostu czekał na to, co zrobią Rosjanie”. – Przyjęto bardzo szybko taką linię, że Rosjanie sprawnie te plotki poukładają, podadzą nam przyczynę i to, co będą chcieli. To będzie wszystko ładnie opakowane, a my powiemy, że tak rzeczywiście było – oceniła gość radiowej Jedynki.

– Donald Tusk tutaj jednak bardzo się zawiódł na Władimirze Putinie. Chodzi tutaj m.in. o raport Anodiny, który obrzydliwie uderzał w Polaków i gen. Błasika. Tusk był tym zaskoczony kompletnie – przypomniała Małgorzata Wassermann. – To jest prawdziwa przyczyna tego, że my dalej po 11 latach dalej badamy katastrofę – dodała.

Małgorzata Wassermann wskazała, że refleksje na temat działań władz po katastrofie smoleńskiej przyszły dopiero z czasem, ponieważ w tym okresie była bardzo mocno skupiona na własnej osobistej tragedii rodzinnej, jaką była utrata ojca.

– Mnie do głowy nie przyszło, że tam może nie być robione wszystko, co trzeba. Mój ojciec i mój prezydent Lech Kaczyński niezależnie od tego, jaki Polak by w ten sposób zginął, na pewno zrobiliby wszystko, by tragedia została wyjaśniona, a ciała należycie wróciły na miejsce. Nie sądziłam, że małość tych ludzi może być tak olbrzymia, że oni pozwolą na bezczeszczenie ciała swojego prezydenta – powiedziała gość radiowej Jedynki.

Źródło: Polskie Radio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content