4,5 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA A POMARAŃCZOWA ALTERNATYWA – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Waldemar Fydrych kojarzony jest przede wszystkim jako niegdysiejszy hipisujący wieczny student, szalony artysta i oczywiście twórca ruchu o nazwie Pomarańczowa Alternatywa. Jednak każdy, kto w latach osiemdziesiątych znał go bliżej wie, że zawsze był to człowiek o bardzo logicznych, sprecyzowanych poglądach, które w dużej mierze zakwalifikować można jako konserwatywne. Zawsze wyglądał malowniczo, lubił się ubierać nieco fantazyjnie i przez lata w jakimś stopniu był abnegatem. Zarazem jednak konsekwentnie realizował swój uporządkowany system wartości, wśród których Polska, jej tradycja, sprawa niepodległości – zajmowały bardzo ważne, o ile nie naczelne miejsce. Od 1982 roku aż po lata dziewięćdziesiąte siłą polityczną, z którą sympatyzował, była Solidarność Walcząca.

Z Kornelem Morawieckim Waldemar Fydrych zetknął się już w latach siedemdziesiątych. Był wtedy związany ze Studenckim Komitetem Solidarności i sam drukował publikacje, rozprowadzane poza zasięgiem cenzury a Kornel intensywnie rozbudowywał lokalową, sprzętową a przede wszystkim osobową bazę swojej siatki konspiracyjnej poligrafii. Artykuły swojego autorstwa, pod pseudonimem, jeszcze przed Sierpniem 1980 Waldemar Fydrych publikował m.in. na łamach wydawanego przez Morawieckiego „Biuletynu Dolnośląskiego”.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Po wprowadzeniu stanu wojennego Kornel Morawiecki stanął na czele najpoważniejszej w tym czasie, w skali całego kraju, struktury solidarnościowego podziemia. Major w pierwszym odruchu na grozę prawa wojennego i czołgów na ulicach już w grudniu 1981 roku zaczął przeprowadzać swoje skromne, jednoosobowe akcje happeningowe. Ubierał płaszcz w kroju militarnym (sporo takich płaszczy zostało rozdanych w Polsce w ramach akcji pomocowych, organizowanych przez Kościół – płaszcz Majora pochodził z tego właśnie źródła). Na głowę wkładał archaiczną pilotkę (kojarzyła się z sowieckimi lotnikami z filmów często emitowanych przez TVP), na nos czarne okulary (oczywista aluzja do Jaruzelskiego), na nogi buty typu wojskowego. Na ulicę wychodził w prawej ręce trzymając zwiniętą gazetę, która z daleka wyglądała jak milicyjna pałka. W lewej natomiast trzymał smycz z miniaturowym pieskiem – ratlerkiem. Ten czworonóg wypożyczany od sąsiadów miał wyjątkowo małe rozmiary, ale wyróżniał się agresją – szczerzył kły, warczał i obszczekując rzucał się na przechodniów. Tak wyposażony Major codziennie przemierzał ulice Wrocławia, krążąc głównie wokół tłumnych wtedy okolic dworca głównego. Szyderstwo z uzbrojonych po zęby patroli wojska i milicji było bardzo czytelne, ale autora publicznej kpiny z władz nie zatrzymywano.

W 1984 i 1985 roku Major wraz z przyjaciółmi podejmował próby ulicznych happeningów na nieco większą skalę. Miały one miejsce w dniach tradycyjnych studenckich wygłupów, czyli pierwszego dnia wiosny, w prima aprilis czy Światowy Dzień Studentów. Miejscem akcji był Plac Uniwersytecki i jego okolice, na których Major urządzał np. małe pochody ludzi z miskami i garnkami na głowach, którymi dzwoniono uderzając w nie sztućcami. Sens tych happeningów był odczytywany jako aluzja do pustych sklepowych półek, nędznych przydziałów kartkowego wyżywienia i ciągłych podwyżek cen. Akcje te były obserwowane przez SB, ale miały małą skalę i być może z tej przyczyny nie interweniowano.

W kwietniu 1986 miała miejsce we Wrocławiu duża akcja happeningowa, która zaskoczyła komunistyczne służby. Na ulice miasta wyjechał autobus wycieczkowy bez dachu, popularny „Fredruś”, którym podróżowało 55 studentów, często przebranych w stroje wypożyczone z teatru. Autobus obwieszony był transparentami o aluzyjnych treściach w rodzaju „Niech żyje Solidność” lub „Solidna nauka i praca”. Powtarzające się słowo „Solidność” wypisane było w sposób właściwy dla loga zakazanego wówczas związku zawodowego „Solidarność”. Sam trzymałem jeden z takich transparentów a kiedy „Fredruś” stawał na światłach brałem udział w rozdawaniu kartek propagandowych książek, w rodzaju „Rok w trumnie” Romana Bratnego. Przechodniom mówiliśmy, że to nasza akcja „Książka dla każdego” a wyglądało to jak kolportaż ulotek. Dopiero po blisko dwóch godzinach jeżdżenia po mieście zostaliśmy zatrzymani przez milicję, która następnie, w kawalkadzie samochodów i motocykli MO i SB odeskortowała nas do siedziby Służby Bezpieczeństwa. W czasie uwięzienia, które zakończyło się przed upływem 48 godzin, wszystkich nas przesłuchiwano i zastraszano. Jak się jednak okazało – wobec nikogo nie wyciągnięto poważniejszych konsekwencji (oprócz kierowcy – emeryta, któremu zakazano dalszego wożenia wycieczek). Być może tak, jak w przypadku wcześniejszych akcji happeningowych Majora, organy komunistycznego reżimu wolały powstrzymać się od represji obawiając się śmieszności.

Doświadczenia te doprowadziły Waldemara Fydrycha do wniosku, że warto przeprowadzać tego rodzaju działania na skalę jak najbardziej masową. Z propozycją współdziałania zwrócił się do najprężniejszej struktury opozycyjnej południowo – zachodniej Polski, czyli Solidarności Walczącej. Kornel Morawiecki się wówczas ukrywał a Major często znajdował się pod większą lub mniejszą obserwacją SB. Z jego planem do Morawieckiego dotarł więc ich wspólny przyjaciel Wiesław Cupała – genialny matematyk (wyróżniający się doktorat i habilitacja w szybkim tempie i młodym wieku) a zarazem muzyk, poeta, drukarz i publicysta jeszcze przedsierpniowej opozycji. Od 1982 roku Wiesław Cupała bardzo intensywnie współpracował ze strukturami kierowanymi przez Kornela Moraweieckiego. Rozmowa z przewodniczącym Solidarności Walczącej zaowocowała wnioskiem, że radykalna antykomunistyczna organizacja nie powinna otwarcie patronować takim wydarzeniom choćby z takiego powodu, że skala represjonowania uch uczestników byłaby wtedy maksymalna. Solidarność Walcząca zadeklarowała natomiast udzielanie każdego możliwego wsparcia. O powodzeniu happeningów Pomarańczowej Alternatywy przesądzić mogła przede wszystkim skala informowania o tym, gdzie i kiedy będą miały miejsce. Nikt w podziemiu nie posiadał podobnej ilości prasy nie kontrolowanej przez cenzurę. Do dyspozycji było też Radio Solidarność Walcząca.

Jak się okazało – uliczne happeningi były wielkim sukcesem. W samym Wrocławiu odbyło się ich kilkadziesiąt. Brali w nich udział także liczni działacze Solidarności Walczącej. Niejednokrotnie kończyły się one demonstracjami o wymowie stricte politycznej. Odegrały istotną rolę siejąc dezorientację w szeregach aparatu represji oraz przełamując barierę strachu, wytworzoną w społeczeństwie masową brutalnością, codziennie przez SB czy ZOMO praktykowaną w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content