8,6 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA W TRÓJMIEŚCIE – Artur Adamski

26,463FaniLubię

W latach osiemdziesiątych Gdańsk i Gdynia były miastami, przez miliony Polaków postrzeganymi jako odważne, wiodące centra walki o wolność. To przede wszystkim ich mieszkańcy, obok szczecinian, w roku 1970 zdecydowali się na śmiały protest, który po kilku dniach strajków i walk ulicznych krwawo stłumiły dywizje wojska i ściągane zewsząd oddziały milicji. To w Gdańska i Gdyni zaczął się też narodowy zryw Sierpnia 1980, uwieńczony powstaniem NSZZ Solidarność – dziesięciomilionowej organizacji, stanowiącej największy wyłom w historii komunistycznego zniewolenia. 13 grudnia 1981 oczy Polaków zwróciły się więc na Trójmiasto. W sensie topograficznym – w nim postrzegano krajowego lidera, zdolnego poprowadzić do kolejnego starcia z reżimem.

Parę dni po wprowadzeniu stanu wojennego Gdańsk ogarnęły wielotysięczne demonstracje. Po ich stłumieniu, podobnie jak w innych regionach Polski, aktywność ludzi Solidarności skupiła się na budowie struktur podziemia. Konspiracyjna prasa publikowała analizy sytuacji, powstawały formacje opozycji, które wyciągając wnioski z wydarzeń wskazywały nowe kierunki i metody walki o wolność. W Trójmieście szalały represje, sądy wymierzały drakońskie kary, jak np. 10 lat więzienia dla Ewy Kubasiewicz. Jednak pod względem skali organizującej się konspiracji, jak i prezentowanej przez nią oferty programowej, miasta Wybrzeża nie były już ośrodkami najsilniejszymi. Kiedy w roku 1983 Aleksander Hall, jeden z najbardziej znanych gdańskich opozycjonistów, zaczął wyrażać negatywne opinie o tkwieniu w podziemiu – Gdańsk zaczął być wręcz postrzegany jako ośrodek Solidarności, nastawiony raczej defensywnie. Gdynianin Roman Zwiercan przełom roku 1982 i 83 pamięta jako czas pogrążania się trójmiejskiej Solidarności w apatii i kapitulanctwie. Andrzej Kołodziej, który po pobycie w czechosłowackim więzieniu w 1983 roku wrócił do Trójmiasta, swoje wrażenia wspomina jako zderzenie z realiami działań minimalistycznych i pozornych. Szybko też przekonał się, że każda aktywność nie podporządkowana Lechowi Wałęsie i jego otoczeniu, spotyka się z ich nieprzyjazną reakcją.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Organizacja Morawieckiego – nadzieja zdecydowanych

Już wiosną 1982 w Trójmieście pojawiali się ludzie z najbliższego kręgu Kornela Morawieckiego. Tadeusz Świeczewski, Anna Birecka i kilkoro innych wrocławian spotykało się m. in. Z Tadeuszem Ciszewskim i Ryszardem Andersem. Powstawały zręby współpracy konspiracji pomorskiej z dolnośląską. Jedną z jej form było pozyskiwanie od pracowników „Dalmoru” elektronicznych części, poszukiwanych przez wrocławskich konstruktorów sprzętu nadawczego i podsłuchowego. Kontakty z Dolnym Śląskiem zachwiały się jesienią 1982, w następstwie fali aresztowań.

Na początku 1984, dzięki relacjom z bywającym na Wybrzeżu przyjacielem Morawieckiego Andrzejem Zarachem, Andrzej Kołodziej został członkiem Solidarności Walczącej. Wśród pierwszych mieszkańców Trójmiasta, rozpoczynających działalność w tej organizacji, byli też Ewa Kubasiewicz, Wiesława Kwiatkowska, Mikołaj Kostecki, Roman Zwiercan. Kurierzy zapewnili stały kontakt z Wrocławiem, skąd na Wybrzeże docierały duże ilości podziemnej prasy. Szybko i na dużą skalę uruchomiona też została poligrafia Solidarności Walczącej w Trójmieście. Drukowała ona nie tylko bibułę SW, ale też gazetki zakładowych ogniw Solidarności oraz periodyk, redagowany przez Joannę i Andrzeja Gwiazdów. W kwietniu 1985 zaczęła się ukazywać „Solidarność Walcząca. Pismo Organizacji SW Oddział Trójmiasto”. Po nim zaczęto wydawać kilka innych a organizację ciągle zasilały kolejne osoby. Wśród nich tak kreatywne, jak Jan Białostocki – autor nowej formy działalności radiowej. W bagażniku samochodu umieszczał on nadajnik, emitujący nagraną na taśmę magnetofonową krótką, wielokrotnie się powtarzającą audycję radiową. Była ona słyszalna na falach zagłuszanej swym sygnałem najpopularniejszej wówczas stacji Polskiego Radia. Rolę anteny pełnił bagażnik dachowy. Nadawany program słyszalny był w promieniu paruset metrów, ale jego źródłem był pojazd, poruszający się ulicami miasta. Skutkiem tego odbiorcy słyszeli audycję przez co najwyżej parę minut, ale wraz z przemieszczaniem się samochodu z nadajnikiem słuchaczami stawali się co raz to nowi ludzie. Nadawanie mogło być długotrwałe, gdyż poruszanie się źródła sygnału utrudniało jego namierzanie. Oprócz tej metody trójmiejskie Radio Solidarność Walcząca nadawała audycje z dachów wieżowców, co zapewniało większy zasięg i pozwalało na wyemitowanie dłuższego programu. Z sukcesem włączało się też w program telewizyjny, przykrywając własnym dźwiękiem fonię „Dziennika TVP” a nawet zakłócając obraz widokiem plansz z antykomunistycznymi hasłami.

W 1986 roku SW Trójmiasto uruchomiła działalność Wydawnictwa Petit. W dużych nakładach opublikowało ono 17 obszernych książek. Co może dziś zaskakiwać – wydrukowało też w języku rosyjskim „Koran”, którego egzemplarze działacze Solidarności Walczącej przemycali dla Tatarów krymskich. Wyrażone w programie organizacji dążenie do rozsadzenia Związku Sowieckiego i wspieranie wszystkich narodów, walczących o wolność – nie były czczymi słowami.

Wariant zbrojny

Niepodległościowe podziemie rozwijało się, pomimo permanentnych represji. W latach osiemdziesiątych Roman Zwiercan spędził w więzieniach trzy lata, Andrzej Kołodziej ponad dwa. Przez szereg lat ścigani też oni byli listami gończymi i musieli się ukrywać. Blisko dwa lata więziono Ewę Kubasiewicz, Marka Czachora i kilka innych osób, należących do trójmiejskiej SW. Członków organizacji, stawiającej sobie za cel obalenie komunizmu, Służba Bezpieczeństwa zwykle traktowała brutalniej, niż działaczy nielegalnego związku zawodowego a sądy wymierzały im surowsze wyroki. Ludzie związani z konspiracją byli też celami ataków tzw. „nieznanych sprawców”. Bycie kojarzonym z Solidarnością Walczącą oznaczało narażenie się na ciężkie pobicia, aresztowania pod sfingowanymi zarzutami, operacje zastraszania członków rodzin.

Solidarność Walcząca nie wykluczała podjęcia walki zbrojnej a jej Oddział Trójmiasto przewodził w przygotowaniach na wypadek wydarzeń, które uzasadniałyby sięgnięcie do takich metod. Należący do organizacji technicy i ślusarze Stoczni Komuny Paryskiej wykonali zestaw części, które po złożeniu stanowiły pełnowartościowy pistolet maszynowy. Arsenału tej broni nie rozbudowywano. Szybkie wyprodukowanie pierwszego jej egzemplarza oznaczało bowiem, że w razie potrzeby zacznie się on zapełniać dosłownie z dnia na dzień. Równie pomyślny był przebieg leśnych prób samodzielnie wytwarzanych materiałów wybuchowych. Po aresztowaniu Bogdana Borusewicza zespół, kierowany przez Romana Zwiercana, opracował plan odbicia uwięzionego lidera gdańskiej Solidarności. Z akcji tej zrezygnowano na żądanie strony związkowej. Do końca lat osiemdziesiątych Solidarność Walcząca tylko parę razy dokonała symbolicznych aktów o charakterze zbrojnym. W każdym wypadku były one odpowiedzią na brutalność służb reżimu, miały być dla nich ostrzeżeniem i demonstracją zdolności odpowiedzenia przemocą na przemoc. 28 lutego 1987 bomba podłożona przez Romana Zwiercana zniszczyła część siedziby Komitetu Miejskiego PZPR w Gdyni. W jednoznacznej ocenie działaczy Solidarności Walczącej akcja ta przyniosła oczekiwany efekt. Podobnie, jak wcześniejszy zamach na domek letniskowy komendanta wrocławskiej Służby Bezpieczeństwa – zatrzymała ciąg fizycznych napaści na ludzi związanych z podziemiem.

Świt transformacji, oglądany przez kraty

Uruchamiające proces przemian wydarzenia roku 1988 poprzedzone zostały aresztowaniami liderów Solidarności Walczącej. W marcu 1987 SB uwięziła Romana Zwiercana. Po aresztowaniu w listopadzie 1987 Kornela Morawieckiego w styczniu 1988 w areszcie znalazł się także Andrzej Kołodziej. 30 kwietnia 1988 Morawieckiego i Kołodzieja podstępnie wydalono z kraju i zatrzaśnięto przed nimi granice, uniemożliwiając powrót. Zwiercana więziono do jesieni 1988. Do metod spychania Solidarności Walczącej na margines należały też kampanie prasowe, z artykułami w rodzaju „Solidarność Walcząca z Solidarnością”, autorstwa wczorajszych druhów z antykomunistycznej opozycji. Nowy ład polityczny oznaczał ustalenie całkowicie nowych frontów: okrągłostołowi opozycjoniści coraz bardziej zbliżali się z nomenklaturą PRL-u. Razem wspólnego przeciwnika postrzegali oni w niepodległościowej opozycji, której siłą największą była Solidarność Walcząca.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content