5,3 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

Bolszewik z Oxfordu – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Do „Krótkiej historii Europy” Simona Jenkinsa sięgnąłem widząc, że ten profesor historii z Oxford University urodził się w 1942 roku. Przypuszczałem, że można było mieć nadzieję, iż niemłody autor nie należy do najpospolitszych dzisiaj bzduropisarzy, rekrutujących się z (coraz bardziej) „kopniętej lewicy”. Do lektury zachęciło mnie też to, co napisał we wstępie: „Główny nurt europejskiej historii toczył się we Włoszech oraz tej części kontynentu, która niegdyś stanowiła państwo Karola Wielkiego. Wszystko, co leżało na wschód i na zachód od tego obszaru zwykle miało drugoplanowe znaczenie”. Można było z tego wyciągnąć wniosek, że Anglik nie będzie się upierał, iż wszystko, co na świeci najważniejsze, z samej istoty rzeczy – musi być angielskie. Zaintrygowany myślą „czyż cokolwiek takiego jest możliwe?” wziąłem się do czytania.

Na rozwiązanie pierwszej zagadki nie trzeba było długo czekać. Oczywiście okazało się, że jak najbardziej – Włochy i obszar państwa Franków są najważniejsze. Jednak oprócz części pierwszoplanowej Europa ma też część super – ekstra – arcy – pierwszoplanową. Czyli Wyspy Brytyjskie. A Anglia to oczywiście jest to, co na świecie jest najważniejsze z najważniejszego. Stąd cokolwiek miałoby format największy z największego, ale nie działo się w Anglii – po prostu nie może być dostatecznie ważne. Bo nie przynależy do tego pępka świata, któremu na imię: Anglia.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

To pierwsze ustalenie nawet mnie nieco uspokoiło. Stanisław Cat – Mackiewicz pisał kiedyś o informacji z pewnej angielskiej gazety, która w związku z gęstą mgłą na kanale La Manche (och przepraszam, oczywiście – na Kanale Angielskim) tytułem na pierwszej stronie ubolewała: „Świat odcięty”. Nie – „Anglia odcięta od świata” (bo mgła), ale to biedny świat cierpi, bo w tych dniach jest odcięty od Anglii…

Od najmłodszych lat czytałem mnóstwo książek historycznych i przygodowych, w których miejscem akcji często było Tower of London. I absolutnie zawsze o zamku tym pisano: „Najpotężniejsza twierdza Europy”. Po latach dotarłem do niej osobiście i – nie wierzyłem własnym oczom. Obchodziłem tę twierdzę dookoła i szukałem jej zasadniczej części. Byłem bowiem najszczerzej przekonany, że to, co widzę, jest tylko jedną z baszt tej „największej twierdzy Europy”. Niestety – to była całość. Doznając jednego z największych rozczarowań w moim życiu próbowałem biednym Anglikom wytłumaczyć: „Dzieci, czy widziałyście kiedyś – Malbork? Albo Chocim, Kamieniec Podolski, Wawel? Przyjdźcie kiedyś do Polski to zobaczycie co to znaczy – duży zamek.” Angielscy przewodnicy zajęci jednak byli pokazywaniem różnych rys na murze. Absolutnie każda z nich wiązać się miała z ciągiem wydarzeń, wyznaczających najpierwszy nurt dziejów ludzkości. No tak to już u nich jest – choćbyś którejś z byle jakich angielskich dupereli nawet nie zauważył to dla nich to i tak jest to the best in the world. Wystarczy, że to angielskie. Koniec, kropka – to przesądza sprawę. Z „Krótkiej historii Europy” dowiedziałem się więc, że Jenkins myśli po prostu po angielsku. Tutaj nic się nie zmienia.

Potem jednak moje uspokojenie tym, że „u Anglików nic się nie zmienia” zaczęło być mącone dążeniem autora do wyciągania konkluzji, że najgorszym, co się Europie w całych jej dziejach przytrafiło jest – chrześcijaństwo. Zacząłem sobie przypominać „Notatniki Lektora” i inne skrypty Wieczorowych Uniwersytetów Marksizmu – Leninizmu, które jeden z kolegów przynosił do szkoły w celach rozrywkowych. Profesor Oxfordu Simon Jenkins naprawdę reprezentuje poziom PRL-owskiego WUML-u. Za komuny – mógłby dostąpić zaszczytu wykładania na tej „uczelni”. Raczej jednak na Wieczorowym Uniwersytecie Marksizmu – Leninizmu pierwszego stopnia. Na „drugim stopniu” poziom był już jednak nieco wyższy, Jenkins chyba by nie sprostał kryteriom…

Tak oto książka profesora Oxfordu zaczęła być dla mnie lekturą rozrywkową. Straciwszy nadzieję, że spotkam się na jej stronach z jakimkolwiek godnym uwagi punktem widzenia czy jakąś interesującą interpretacją jakichś historycznych faktów (na samą myśl, że czegokolwiek od Jenkinsa się dowiem aż chce mi się ryknąć śmiechem) przecierałem oczy odkrywając kolejne kurioza. Przykładowo – w 1241 roku w środkowej Europie pojawili się Mongołowie. Wg Jenkinsa zaprowadzali oni „ład oparty na tolerancji”. Chyba zapomniał dodać, że tolerancja ta mogła się odnosić jedynie do wypalonej ziemi, którą ten niesłychanie niszczycielski najazd po sobie pozostawił. Nie wiem, czy profesorowi Uniwersytetu Oxfordzkiego jest w stanie pomieścić się w główce fakt taki, że spustoszenie południowych dzielnic Polski było jednym z najbardziej znamiennych faktów w dziejach naszej części kontynentu. To właśnie te wydarzenia otworzyły proces ogromnego napływ ludności z krajów niemieckich na ziemie, które po pobycie Mongołów stały się bezludne. A konsekwencje tego były kolosalne. I to nie tylko dla całej Europy. Odczuwamy je do dziś.

Do końca książki Jenkinsa dobrnąłem nie mogąc wyjść ze zdumienia nad skalą durnoty, mogącej się zrodzić w móżdżku profesora jak by nie było jednej z najstarszych i najbardziej renomowanych uczelni świata. Cała wiedza, jaką z „Krótkiej historii Europy. Od Peryklesa do Putina” uzyskałem sprowadza się do kilku ustaleń. Pierwsze – uniwersytet w Oxfordzie nie tylko, w stopniu najmniejszym, nie jest odporny na idiotyzm, ale prawdopodobnie szeroko otworzył na tę przypadłość wszystkie swoje bramy. Po drugie – stempelek „to, co oxfordzkie” absolutnie nie jest żadną miarą intelektualnej jakości. Może oznaczać poziom PRL-owskiego WUML-u (czyli wieczorowej szkółki, uparcie usiłującej kształcić półanalfabetów) a nawet gorzej. Po trzecie – zsowietyzowani profesorowie to nie jest przypadłość jedynie bierutowskich „Duraczonek”. Zbolszewizowanych półgłówków znajdzie się także wśród kadry Oxfordu.

Może więc i dobrze, że Rebis wydał te Jenkinsowe pierdoły. Ja dzięki ich lekturze wiem, że nie tylko na naszych uczelniach panoszyć się potrafią różne miernoty. Profesorska kadra uniwersytetu w Oxfordzie też ma w swoich szeregach bolszewicko zwichrowanych żenujących ignorantów.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content