4,1 C
Warszawa
wtorek, 23 kwietnia, 2024

POLSCY RZECZNICY NIEPOLSKICH INTERESÓW – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Ujawnione właśnie nagrania, w których premier Donald Tusk występuje jako rzecznik interesów państwa rosyjskiego, a nie polskiego, mogłyby i powinny działać wstrząsająco, gdyby nie były kolejnym z ciągu permanentnych, analogicznych zachowań politycznych władców Republiki Okrągłego Stołu.

Istotą transformacji ustrojowej, szumnie, a w niewielkim stopniu prawdziwie zwanej „obaleniem komunizmu”, było zabezpieczenie interesów kast w latach PRL-u najbardziej uprzywilejowanych. Od 1944 roku oddane one były służbie nie Polsce, lecz sowieckiemu (czy też rosyjskiemu) imperializmowi. Przeobrażenia, do jakich doszło na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, nie wiązały się tu z absolutnie żadnym „kadrowym przełomem”. Wręcz przeciwnie – polegały jedynie na dołączaniu do elit komunistycznych wyselekcjonowanej części elit solidarnościowych. I nie było przypadkiem, że owa wyselekcjonowana przez komunistów część elit solidarnościowych w wielkiej części wywodziła się z partyjnych towarzyszy, którzy kiedyś popadli w niełaskę u moskiewskich namiestników. Żadnym przypadkiem też nie było to, że to właśnie w gronie opozycjonistów, przystępujących do budowania tzw. III RP wespół z postkomunistami, roiło się od agentów bezpieki. Znamiennym tego przykładem była sytuacja w Sejmie i Senacie w roku 1992, kiedy to okazało się, że ze wszystkich parlamentarnych partii „posolidarnościowych” jedyną, w której nie było esbeckich szpicli, było orędujące za lustracją (czyli zerwaniem prosowieckich uzależnień) Porozumienie Centrum.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Kontrolowany rozpad imperium planującego przyszłą jego odbudowę?

Trudno nie odnieść wrażenia, że właśnie drogą poprzestania jedynie na naskórkowych zmianach w kadrach państwa realizowany był plan, ujawniony przez zbiegłego na Zachód majora KGB Anatolija Golicyna. W wydanej już w 1984 roku książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych” opisał on moskiewskie przewidywania na wypadek formalnego uniezależniania się krajów obozu socjalistycznego. Według Golicyna nawet w przypadku pozbycia się przez nie sowieckich baz wojskowych i dokonania zasadniczych zmian ustrojowych i gospodarczych Rosja będzie dysponować niejawnymi możliwościami zabezpieczania swoich wpływów. Służyć temu miała nie tylko bardzo liczna agentura, ulokowana nawet w miejscach najbardziej strategicznych. Znacząca rola miała być powierzona ośrodkom sterowania opinią publiczną. I jak wiadomo – media po roku 1989 pozostały w niemal dokładnie tych samych rękach, w jakich znajdowały się od roku 1944. Kontynuacji rosyjskich wpływów w Polsce miała też sprzyjać analogiczna aktywność innych zewnętrznych potęg, którym nasza podmiotowość tak samo nie jest na rękę.

Perspektywą przerażającą zarówno dla Moskwy, jak Berlina (czy Brukseli), jest zbliżenie i mówienie wspólnym głosem kilku, a może nawet kilkunastu krajów Międzymorza. Zwornikiem tego potencjalnego podmiotu politycznego jest właśnie Polska. W tym więc fakcie należy szukać głównej przyczyny nieustannych działań, mających na celu kompromitację Polski na arenie międzynarodowej. Nasze państwo ma być „brzydką starą panną bez posagu”, „współsprawcą Holokaustu”, „kolaborantem Hitlera”, zaściankowym skansenem, zapadłą prowincją bez znaczenia. Postkomunistyczne „autorytety” i takaż propaganda od 1989 roku robią wszystko, by tak też właśnie o sobie myśleli sami Polacy. Jeśli bowiem dasz się przekonać, że jesteś zerem, to naprawdę niczym więcej nie będziesz tak długo, jak długo tkwić będziesz w tym właśnie przekonaniu. A naród doprowadzony do takiego skundlenia sam będzie wpisywał się w narracje, narzucone mu przez jego wrogów. Takich, w interesie których Polska ma być znana jako kraj, którego niepoważny prezydent wraz z zapijaczoną świtą generałów roztrzaskuje się samolotem sterowanym przez pijanych pilotów, po czym ta groteskowa państwowość nie potrafi nawet zająć się elementarnym śledztwem. Kiedy więc w normalnych krajach po najbanalniejszym nawet wypadku drogowym teren zdarzenia odpowiednie służby otaczają specjalnymi taśmami na czas tak długi, aż wszystkie okoliczności zostaną zbadane, kuriozalne władze tego godnego politowania kraiku niczego takiego nie robią nawet wtedy, gdy śmierć ponosi ich prezydent. Wszystko, co potem jest dla Polaków dalszym ciągiem tragedii, czyli pokorne wysłuchiwanie przez swych przedstawicieli kolejnych niszczących polską podmiotowość kalumnii, dla przeciwników Polski jest wypiekaniem dwóch pieczeni na jednym ogniu. Jedną jest eliminowanie naszego kraju z kręgu państw godnych poważnego traktowania. Drugą jest pomyślne testowanie swoich usłużnych marionetek. Pamiętać bowiem trzeba, że wielcy tego świata mają permanentne zapotrzebowanie na stuprocentowo sterowalnych chłystków z teoretycznie znaczącą przeszłością polityczną. Na przeróżnych malowanych szefów rozmaitych międzynarodowych gremiów nie kreuje się przecież prawdziwych osobowości. Po co Stanom Zjednoczonym, Chinom czy Rosji jakiś poważny człowiek na stanowisku np. sekretarza generalnego ONZ? Żeby miał swoje zdanie, bronił jakichś zasad? Jakże często są one przecież sprzeczne z interesami największych! Na takie i podobne stanowiska stawia się kolesiów w rodzaju Kurta Waldheima, znanych jako np. właśnie wieloletni prezydent Austrii. Można takiemu dać nawet różne szklane paciorki, w rodzaju pokojowego Nobla czy wszystkich możliwych europejskich tytułów oraz niemieckich medali. Kiedy tylko jednak którykolwiek z takich Waldheimów spróbuje cokolwiek zrobić nie po myśli swoich mocodawców, to natychmiast ktoś zaczyna sobie przypominać, że (jak Waldheim) był kiedyś nazistą lub ma za uszami coś podobnego rodzaju. Tak jak wszyscy pozostali protegowani, wyselekcjonowani według tego samego kryterium. A w przypadku kogoś, kto od dnia katastrofy smoleńskiej zachowywał się tak, jak Tusk, takie „zabezpieczenia” w ogóle nie wydają się potrzebne. Jeśli przecież ktoś, będąc premierem tak walnie przyczynił się do wylewania pomyj na swój własny kraj, to czy można sobie wyobrazić kogokolwiek o lepszych kwalifikacjach do odgrywania roli marionetki stuprocentowo sterowalnej?

Z obcymi przeciw swoim

Jedną z zasadniczych przyczyn likwidacji naszego państwa, do jakiej doszło w XVIII w., było pozyskiwanie mocodawców zewnętrznych do rozgrywania wewnątrzpolskich sporów. W ostatnich dziesięcioleciach dochodzi u nas nawet do sytuacji, w których w reakcji na całkowicie marginalną wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel kilku byłych polskich ministrów spraw zagranicznych wydaje oświadczenie solidaryzujące się z… kanclerzem Niemiec! Niemożliwe do wyobrażenia w jakimkolwiek niepodległym państwie oświadczenie oczywiście jest wręcz manifestacją maksymalnego otwarcia naszego kraju na inspirowane z zewnątrz podziały i manipulacje. Takie są skutki oddania MSZ-u w ręce funkcjonariuszy komunistycznego reżimu, jego agentów i innych indywiduów niezdolnych do myślenia kategoriami polskiego państwa.

Jak najdalszy od wszystkiego co „pisowskie” amerykanista – politolog prof. Zbigniew Lewicki w czasach rządu Donalda Tuska stwierdził: „żaden byt taki, jak polska polityka zagraniczna, nie istnieje”. Za PRL-u i nas, i cały świat przyzwyczajono do tego, że rola każdego „naszego” ministra spraw zagranicznych ograniczała się do potakiwania temu, co powiedzą Sowieci. Od 1989 roku postkomunistyczna propaganda przekonuje, że miarą jakości stosunków międzynarodowych jest liczba uśmiechów, poklepywania po plecach, fikcyjnych urzędów czy przyznanych w Niemczech medali. Zupełnie tak, jakby RFN dawał Polakom medale za ich troskę o polskie interesy. A prawda jest taka, że nie ma w relacjach międzynarodowych monety równie bezwartościowej, jak tego rodzaju puste gesty. Tymczasem za taką właśnie najbardziej bezwartościową monetę rządzący Polską sprzedawali najbardziej rzeczywiste polskie interesy. Iluż też tych rzekomych luminarzy dyplomacji szczyciło się tym, że „Polska przestała być problemem” dla Rosji czy dla Niemiec. Prof. Piotr Legutko tak o tym mówił: „Państwo, które przestaje być problemem, przestaje także istnieć politycznie. Wszystkie znaczące kraje są dla kogoś problemem: Niemcy dla Francji, Chiny dla Rosji, a Rosja i Ameryka są problemem dla wszystkich. Jako kraj bezproblemowy przestajemy być czynnikiem, który należy brać pod uwagę w tworzonych przez innych strategiach międzynarodowych. Nie stawiając oporu, stajemy się ozdobną paprotką, o której od czasu do czasu powie się parę ciepłych słów, jako miłym elemencie otoczenia, ale która jest pomijana w bilansowaniu sił”. Przez całe pokolenia, rządzona przez różne wcielenia Donaldów Tusków, Polska utrwalała swoją rolę jako takiej właśnie „paprotki”. Wielu więc obecnie, z Komisją Europejską na czele, ciągle nie może wyjść ze zdumienia, że „polska paprotka” zaczęła mówić w swoim imieniu! Przez dziesięciolecia milczała, cokolwiek by się z nią nie robiło. A teraz nie tylko nie daje już się przestawiać na co raz to niższe półki, ale artykułuje jakieś poglądy i czegoś chce! I taka jest przyczyna wielkiego wsparcia, udzielanego totalnej opozycji czy mediom realizującym w Polsce niepolskie interesy. Chodzi o to, by Polska powróciła do roli niemej paprotki.

Bo komu z potężnych podmiotów współczesnego świata potrzebna jest silna, poważnie traktowana, podmiotowa Polska? Na zachód od nas nikt takiej nie potrzebuje. Po co komu kraj upominający się o swoje interesy, aspirujący, w przyszłości mogący zagrozić swoją konkurencją? Po co silna Polska Rosji, marzącej o odbudowie swego supermocarstwowego statusu? Po co strzegąca swych praw Polska tym, którzy dążą do jej ograbienia? Poważna pozycja Polski może leżeć w interesie mocarstw znajdujących się albo po drugiej stronie oceanu albo na drugim krańcu Eurazji. Niewykluczone jest sprzyjanie jej przez wzrastające dopiero potęgi takie, jak np. turecka. One mogą widzieć w Polsce zwornik obszaru, z którym w przyszłości można by realizować wspólne, duże interesy.

Na wschód i na zachód od nas taka perspektywa działa jednak jak płachta na byka. Zawsze więc wtedy, kiedy Polska stała będzie przed taką perspektywą i ilekroć Polską rządzić będą prawdziwi polscy państwowcy – kraj nasz będzie na arenie międzynarodowej celem nieustannej furii ataków. A w samej Polsce zawsze wtedy będziemy mieć do czynienia z nieustanną histerią wewnętrznych rzeczników zewnętrznych interesów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content