9,9 C
Warszawa
wtorek, 23 kwietnia, 2024

Bohdana Błażewicz – Jeden z największych drukarzy podziemia

26,463FaniLubię

Ogarnięcie wszystkich konspiracyjnych aktywności Bohdana Błażewicza przerasta moje możliwości.

Wiele razy z zaskoczeniem dowiadywałem się, że wydawcą kolejnych pism drugiego obiegu, znanych mi z dawnych czasów, był właśnie on. A potem okazywało się, że to dopiero początek listy dokonań. Próbując jednak coś ustalić na podstawie zasobów Internetu okazało się, że nie ma w nim niemal nic! Bardzo więc liczę na to, że tę karygodną lukę w polskiej wiedzy i pamięci uzupełniać zacznie portal, przygotowywany przez Pawła Błażewicza. Pozwolić na zapomnienie o człowieku, który dla wolności słowa, niepodległości i obalenia komunizmu dokonał tak wiele, jak mało kto, byłoby przecież zbrodnią na polskiej historii.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

„Drukować można zawsze i wszędzie”

Niniejsze wspomnienia są jedynie przyczynkami, złożonymi z epizodów. Całościowego obrazu nikt jeszcze nie złożył i zapewne nie byłoby to łatwe. Po raz pierwszy z Bohdanem zetknąłem się wiosną 1983 roku. Należałem wtedy do kilkuosobowej struktury, wchodzącej w skład Polskiej Niezależnej Organizacji Młodzieżowej. Radek Hejnowicz przekazał mi wtedy wiadomość: „Jeśli załatwisz pewny lokal – Solidarność Walcząca zrobi w nim dla was kurs sitodruku.” Puste mieszkanie załatwił Grzesiek Osiński, z którym od roku produkowaliśmy plakaty „technologią exlibrisową”, setki razy przepisywaliśmy gazetki na archaicznej maszynie do pisania i właśnie uznaliśmy się za pokonanych przy próbach uruchomienia druku w oparciu m.in. o żelatynę. Przed pierwszą lekcją instruktora z Solidarności Walczącej czuliśmy się chyba jak zawiszacy Szarych Szeregów przed odprawą u Grota – Roweckiego. Mit organizacji Kornela Morawieckiego w kręgach konspirującej młodzieży był wtedy przeogromny. Było oczywiste, że należy „trzymać fason” i że choć młodzi to powinniśmy wyglądać na „stare wygi podziemia”. Zdziwiło więc nas to, że zamiast spodziewanego bojownika, przypominającego postyczniowego straceńca z oddziału „żuławów śmierci” (jakoś tak sobie wyobrażaliśmy niezłomnych z SW) pojawił się człowiek wyglądający młodo, każący mówić sobie po imieniu, do tego wesoły, otwarty i sypiący anegdotami o różnych, związanych z drukowaniem zabawnych zdarzeniach („Lufy do armat robią a porządnego wałka nie potrafią mi wytoczyć!” – to o tokarzach z Pilmetu). Polecił jednak notować wszystko dokładnie „bo tu jest sporo danych i nie zapamiętacie!”, dopytywać i uważnie patrzeć. Kiedy po ruchu raklą i podniesieniu ramki po raz pierwszy pojawił się druk perfekcyjnej jakości – wszyscy wydali z siebie westchnienie zachwytu, jakiego nigdy chyba nie słyszał prestidigitator na oczach publiczności wyjmujący kolejne króliki z kapelusza. Marzeniem każdego z nas było wtedy – umieć tak drukować! Jeszcze większe wrażenie robiły na nas wygłaszane przez Bohdana krótkie wypowiedzi o charakterze bardziej ogólnym. Przy niektórych przewrót kopernikański wydawał się nam przysłowiowym „małym Miki”. Jedno z takich stwierdzeń brzmiało: „Drukować można zawsze i wszędzie. W każdych warunkach i nie dysponując niemal niczym. Kiedy nawet zamkną wam w więzieniach wszystkich współpracowników, zabiorą wam wszystkie narzędzia – nadal możecie drukować.” Z torby wyjął wtedy kawałek papieru ściernego, położył na nim zwykły rozcięty foliowy woreczek i używając gwoździa starannie napisał nim linijkę tekstu. Folia wylądowała potem na filcu nasączonym farbą z zabarwionej mączki ziemniaczanej. Ruch wałkiem po położonej na niej kartce papieru i po jej podniesieniu zobaczyliśmy napis: „Drukować można ZAWSZE!” Patrzyliśmy na to jak na czary, kiedy Bohdan powtórzył: „Na jednym papierze drukuje się lepiej, na innym gorzej, ale da się i na pakowym i na śniadaniowym. Farbę da się zrobić z setek różnych rzeczy – kisiel z sadzą, pasta z tuszem i na pewno wiele tu można jeszcze wymyślić. Przy odpowiedniej staranności białkową matrycę może zastąpić foliowy woreczek. Nie macie maszyny do pisania? Znajdźcie gwóźdź i papier ścierny. Dla chcących drukować – żadne przeszkody nie istnieją nigdy!”
Ten pokaz i te słowa były przełomem w naszym konspiracyjnym życiu.

Archipelag krzyckich drukarni

Po latach dowiedziałem się, że niemal od początku stanu wojennego Bohdan wielką drukarnię miał w swoim domu. Niemal bez przerwy pracowała na pełnych obrotach, bo uwijała się przy niej także żona i trójka jego dzieci. Drugą uruchomił w domu Józefa Tallata, weterana podziemia jeszcze czasów II wojny światowej i powojennego powstania antykomunistycznego, który szereg lat spędził w celi oczekując na wykonanie wyroku śmierci. Inżynier Tallat w domu, który sam zbudował, miał nieznaną nikomu, podwójną piwnicę. Działało w niej drukarskie podziemie w najbardziej dosłownym słowa tego znaczeniu. Domy innych przyjaciół służyły jako magazyny papieru, materiałów poligraficznych i paczek gotowych już do kolportażu. Jakość konspiracyjnego rzemiosła musiała być w tych kręgach wysoka, bo mimo tytanicznych aktywności i rozległych kontaktów SB do drukarni Bohdana wpadła dopiero w roku 1987. A był on przecież osobą ze swojej postawy znaną. W grudniu 1981 aż do sforsowania murów fabryki przez czołgi i opanowaniu terenu przez ZOMO uczestniczył w strajku na terenie Pafawagu. Organizował patriotyczne uroczystości w kościołach, współtworzył Tygodnie Lwowskie i Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej, brał udział w pielgrzymkach, niósł pomoc represjonowanym. Do jego współpracowników należeli bracia kapucyni z klasztoru przy ul. Sudeckiej. Po wyjściu Bohdana z aresztu umożliwili mu drukowanie na swoim terenie, równocześnie formalnie go zatrudniając jako pracownika parafii św. Augustyna, co uzasadniało stałą tam jego obecność.

Żegnany przez konspiratorów przeróżnych struktur

Bohdan umarł w roku 2008, w wieku 66 lat. Nie zdziwiła mnie obecność na pogrzebie ludzi podziemia różnych struktur. Wiadomym mi już było, że to Błażewiczowie, wraz z dr-em Tadeuszem Patrzałkiem byli sprawcami „Wyrostka”, jednego z najbardziej niezwykłych pism młodzieżowych. Wiedziałem, że drukował gazetki wielu Tajnych Komitetów Zakładowych Solidarności i całe mnóstwo wydawnictw Solidarności Walczącej. Nad grobem (odtąd wspólnym z jego zmarłą w dzieciństwie córeczką) przemawiał Kornel Morawiecki. W kondukcie spotkałem m.in. Józka Białka, założyciela kilku wydawnictw drugiego obiegu. Zapytałem: „Współpracowaliście?” Józek spojrzał na mnie tak, jakby nigdy wcześniej nie słyszał równie głupiego pytania: „Z dziesiątek drukarzy, z jakimi pracowałem, Bohdan był najlepszy! Nie miał sobie równych! I nikt u nas nie wydrukował tyle, co on! Wszystkie książki Oficyny Niepokornych – to jego robota!” I po chwili milczenia dodał: „Nie było równie świetnych, jak on. I nie będzie.”

Dokonania takich ludzi, jak Bohdan Błażewicz, to skarb historii naszego narodu. Któraż inna zbiorowość ma w swych dziejach postacie o takich biografiach? Jakaż nacja wniosła tak wiele w dzieło skruszenia okowów totalitaryzmu? Gdyby inni w swej historii mieli takich Bohdanów – szczyciliby się nimi, kręciliby o nich filmy i stawiali im pomniki. Pamiętajmy więc, bądźmy wdzięczni i dumni, bo mamy z kogo i z czego.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content