Decyzja Trybunału Konstytucyjnego o uznaniu przesłanki eugenicznej za niekonstytucyjną wyciągnęła na ulice tłumy protestujących ludzi. Pomijając całą formę strajku, jego wulgarność i otwartą agresję szczególnie skierowaną w Kościół, to… nie dziwi mnie to wcale. Po pierwsze, dlatego że sam temat aborcji od lat budzi skrajne emocje i przyczynia się do polaryzacji naszego społeczeństwa, po drugiem dlatego że mamy pandemię, która wszystko ułatwiła. W momencie, gdy nasze twarze w większości zakrywają maski, wielu poczuło, że w sposób bezkarny, łamiąc wszelkie normy społeczne może wyrazić swoje racje, nie zważając, czy robi to z szacunkiem czy bez dla drugiego człowieka. Pozostając anonimowym, dużo łatwiej przychodzi przekroczenie pewnych granic. Można więc śmiało stwierdzić, że paradoksalnie maski opadły.
Nagromadzone emocje, które już podczas protestów w 2016 r. dały o sobie znać, teraz znalazły ujście z dużo większą siłą. W końcu protestujący opowiadający się za aborcją i zakryci maseczkami pokazali swą prawdziwą twarz. Najbardziej jednak w tym wszystkim żal najmłodszych i najbardziej zmanipulowanych uczestników protestów. Oni do końca nie zdają sobie sprawy, że właśnie biorą udział w tworzeniu podwalin do wprowadzenia w naszym kraju aborcji na życzenie. Podsumowując, został obnażony stan wiedzy na temat życia człowieka nienarodzonego oraz moralny stosunek do niego.