4,8 C
Warszawa
wtorek, 16 kwietnia, 2024

Oskarżenie – Wacław Leszczyński

26,463FaniLubię

Australijski kardynał George Pell był zdecydowanym przeciwnikiem zabijania nienarodzonych dzieci. Mafia aborcyjna postanowiła go za to zniszczyć i oskarżyła o pedofilię. Sądy australijskie skazały go na sześć lat więzienia. W wyniku odwołania, bezstronni sędziowie Sądu Najwyższego Australii, uniewinnili kardynała dowodząc, że oskarżenia były fałszywe. Po tej sprawie, mafia antykościelna uznała, że kardynał został uniewinniony, bo żył, więc mógł się bronić i dochodzić prawdy.

W oparciu o to, wrogowie polskiego Kościoła postanowili uderzyć w jednego z jego dostojników, w kardynała Gulbinowicza. Nienawidzili Go za wspieranie antykomunistycznej opozycji i przechowanie 80 milionów złotych Solidarności. Nienawidzili też Jego współpracowników (zwłaszcza dwóch), mianowanych za Jego przyczyną biskupami. Oskarżyli Go więc o pedofilię, ale dopiero wtedy, gdy 96-letni kardynał był już nieprzytomny i nie mógł się bronić. Gadzinówki wykorzystały tę okoliczność i napisały, że „odmówił komentarza”. Zarzuty opierały się na zeznaniu jednego człowieka, który jako szesnastolatek w 1990 r. był ponoć ofiarą molestowania (więc to nie pedofilia!). Zeznań złożonych 29 lat po tym rzekomym incydencie, nie można zweryfikować. Składający zeznanie mówił, że był w kurii po przesyłkę. Musiał czekać i został na noc w rezydencji. Kardynał wtedy właśnie go molestował. Trudno w to uwierzyć. Gość nie był biskupem, by móc nocować w rezydencji. Jeśli miałby zostać na noc, to mógł nocować jedynie w seminarium duchownym (może tego nie pamiętał). Jeśliby ktoś go tam molestował, to nie mógł to być kardynał. Tak więc te jego zeznania, zupełnie nie są przekonującym dowodem i podstawą do oskarżania kardynała Gulbinowicza ani o pedofilię, ani też o homoseksualizm.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Oskarża się też kardynała o to, że prowadził rozmowy z SB. Ten zarzut podobny jest do stawiania zarzutów dowództwu AK, że wywołano Powstanie Warszawskie w 1944 r. Oskarżyciele rozumuj…ą post factum ahistorycznie, w oparciu o dokumenty, bez znajomości i wyczucia czasu, miejsca i warunków. Kto nie żył w Warszawie w 1944 r., nie ma pojęcia, o czym mówi i pisze! Tak jest też z rzekomą współpracą kardynała z SB.

Pochodził ze skromnej szlacheckiej rodziny na Wileńszczyźnie. Od powstania listopadowego, a zwłaszcza od styczniowego, ta ziemia poddawana była szczególnie intensywnej rusyfikacji i terrorowi. Za byle co można było być zesłanym na Sybir lub utracić rodzinny majątek. W takiej atmosferze, że trzeba było być „chytreńkim”, aby się utrzymać, wychował się Gulbinowicz. Gdy miał szesnaście lat na Polskę napadli Sowieci. Pod ich okupacją trzeba było „lawirować”, by nie być zesłanym na Sybir. Dlatego Gulbinowicz posługiwał się metryką odmładzająca go o pięć lat.

Nowa okupacja rosyjska (PRL) sprawiła, że gdy Gulbinowicz został księdzem, a potem biskupem, postanowił być tak, jak w rodzinnych stronach „chytreńkim”. Uważał, że w tych warunkach „stawianie się” władzy tylko pogorszy sytuację. Wdawał się więc w rozmowy z agentami SB, może nawet przyjmował od nich drobne prezenty, żeby nie psuć „dobrych stosunków”. Może czasem przeniósł jakiegoś księdza wygłaszającego „niepoprawne” kazania do innej placówki. Ale przecież nie tak dawno, we Wrocławiu, młody ksiądz za „niepoprawne” kazania został tak ukarany, że odszedł z duchownego stanu. W warunkach Dolnego Śląska inne, niż „chytreńkie” postępowanie kard. Gulbinowicza, mogło przynieść dużo gorsze skutki. A dzięki niemu, udało się wybudować pewną liczbę kościołów, legalnie działały duszpasterstwa akademickie, w domach parafialnych odbywały się lekcje religii. W papierach SB są domniemania o homoseksualizmie Gulbinowicza, ale to tylko plotki. Gdyby były na to dowody, toby SB szantażem zmusił Gulbinowicza do współpracy, jako TW, a tak jednak nie było. SB, by ardynała „postraszyć” podpaliła mu w Złotoryi w 1984 r. auto. Zarzut, że rozmawiając z SB, kardynał był wobec prymasa Wyszyńskiego nielojalny, nie jest niczym poparty. Możliwe, że czynił to właśnie za jego zgodą z powodu warunków na Dolnym Śląsku.

Wydany wyrok na kardynała i niejawność śledztwa kościelnego budzi zastrzeżenia. To był proces, w którym oskarżony nie miał prawa do obrony. Nikt tej sprawy we Wrocławiu nie badał, nikt o nic nie pytał, nikt tu o niczym nie wiedział. Dlatego „wyrok” Watykanu dla wielu był zaskoczeniem. I wielu uważa, że wyrządzono Kardynałowi wielką krzywdę (choć On się tym już nie przejmie), za którą ci, co Mu ją wyrządzili, odpowiedzą przed Bogiem.

Postępowi” ważni urzędnicy Watykanu z otoczenia Papieża niezwykle szybko i chętnie (może za czyjąś „podpowiedzią”) uznali winnym ważnego hierarchę z „konserwatywnego” polskiego Kościoła. O ich do Niego „sympatii”, świadczy to, że od wielu lat do Polski nie trafił ani jeden kardynalski kapelusz, nawet do tradycyjnie „kardynalskiej” stolicy – Krakowa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content