-0,2 C
Warszawa
wtorek, 19 marca, 2024

Najważniejsza była dla niego Polska – Kornel Morawiecki

26,463FaniLubię

Kornel Morawiecki był niezwykle wrażliwy na niesprawiedliwość, krzywdę i niedolę ludzką. Uważał, że świat, w którym żyjemy, wciąż należy poprawiać, by zostawić go po sobie lepszym. Niemal nieustannie mówił o solidaryzmie, o wspólnocie – mówił Albert Łyjak, red. nacz. „Obywatelskie” – gazety im. Kornela Morawieckiego w Polskim Radiu 24 w audycji „Przekładaniec Jachowicza”.

Jerzy Jachowicz: Mija pierwsza rocznica śmierci śp. Kornela Morawieckiego. Kilka tygodni po jego śmierci były takie sygnały, że to koniec gazety „Obywatelskiej”, skoro Kornela z nami już nie ma. Co się stało, że jednak zdecydował się pan dalej wydawać gazetę?

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Albert Łyjak: Wydaje mi się, że to wyraz pamięci o Kornelu, a naszym obowiązkiem jest podtrzymanie pamięci o nim. Kornel zawsze kojarzył mi się z gazetą. Już w 1979 roku związał się z Biuletynem Dolnośląskim wydawanym poza cenzurą we Wrocławiu. W sierpniu 1980 wraz z „Biuletynem Dolnośląskim” włączył się w organizowanie strajków we Wrocławiu. To pismo, które składało się z 36 stron, ukazywało się do roku 1990 i doczekało się 96 wydań, nakład sięgał 10 tys. egzemplarzy.

Później od początku stanu wojennego zaczął wydawać „Z dnia na dzień”, pismo Solidarności Dolnośląskiej Regionalnego Komitetu Strajkowego we Wrocławiu.

Na przełomie maja i czerwca 1982 założył Solidarność Walczącą, której organem był tygodnik „Solidarność Walcząca” i setki innych tytułów. Przypominam sobie pracę Szczepana Rudki „Wrocławskie pisma bezdebitowe”; dokumentuje ona blisko 500 tytułów ukazujących się w tym czasie poza zasięgiem cenzury w samej tylko stolicy Dolnego Śląska. Kornel, tak jak śpiewał Jan Krzysztof Kelus, tą „papierową amunicją” próbował przestawić te swoje racje.

Później było pismo „Dwa Dni”, które ukazało się po 1989 roku, ale długo nie wychodziło. Wreszcie w 2011 roku ukazał się dwutygodnik gazeta „Obywatelska”, która ma już prawie dziesięć lat. Wydaliśmy 229 numerów. I rzeczywiście po śmierci Kornela los gazety był niepewny. Mam jednak nadzieję, że rząd i nasza polska wspólnota rozumieją, jak ważna jest repolonizacja mediów i wspieranie wydawnictw polskich. Świat jest liberalny. Media liberalne świetnie egzystują czy to w Polsce, USA, Francji… Mają duże nakłady, liczne reklamy. Natomiast media prawicowe są jak uboga krewna.

Mimo to jakoś daje pan sobie radę. Niedawno zaproponował pan cykl: Wspominajmy Kornela. Ludzie związani z Kornelem, Solidarnością Walczącą, z gazetą mogą przysyłać do gazety swoje skromne, często, epizodyczne, ale niezwykle ważne wspomnienia. Nadchodzą do gazety, bo już kilka przeczytałem?

Tak. Ten cykl, żebyśmy byli precyzyjni, zaproponował Stanisław Srokowski, Znany pisarz, publicysta, zajmujący się przede wszystkim tematyką kresową, który współpracuje od początku z naszą gazetą. Stanisław Srokowski zaproponował ten cykl z tą myślą, że kiedyś wyda te wspomnienia w formie publikacji książkowej. Pani Magda Wysocka z wrocławskiego IPN-u zbiera z kolei zdjęcia Kornela Morawieckiego i chce wydać album. Trafiają do nas ciekawe fotografie Kornela, jedna jest umazana farbą, którą malowano transparent „Uwolnić Kornela Morawieckiego”, zawieszony później na budynku Politechniki Wrocławskiej.

Mam nadzieję, że wydamy wspomnienia, które będą ciekawe, bo my chcemy przedstawić Kornela takiego, jaki on był i jego „papierowa amunicja”. Kornel był bardzo związany z gazetą na łamach której głosił solidaryzm i solidarność. „Solidarność – to znaczy jeden i drugi oraz jedni drugich brzemiona noście – razem, we wspólnocie. A więc nigdy, jeden przeciw drugiemu, jedni przeciw drugim” – wszyscy pamiętają te słowa Ojca Świętego Jana Pawła II wygłoszone podczas jego III wizyty duszpasterskiej w Polsce, w 1987 r. Kornel wyssał te wartości a te słowa niósł przez całe swoje życie. Gdybym miał określić Kornela jednym słowem, powiedziałbym A drugim określeniem byłoby – papierowa amunicja. Te słowa najlepiej o nim mówią.

Czy on tylko posługiwał się papierową amunicją czy także w życiu postępował tak, że można go nazwać siewcą dobra ludzkiego?

Tak, zdecydowanie tak. On był człowiekiem niezwykle wrażliwym na ludzką niedolę, biedę… Pamiętam taką sytuację, to było w 2010 roku. Siedzieliśmy w jakimś biurze, było tam sporo ludzi. W pewnym momencie weszła starsza pani. Powiedziała, że wyłączono jej prąd, bo zalegała z opłatami ok. 1700 zł, a miała bodajże 600-700 zł emerytury. Kornel poprosił wszystkich, żeby każdy dał, ile może i każdy coś tam dał. Zebrała się potrzebna kwota i Kornel dał pieniądze tej kobiecie. Taki był.

Jaki był na co dzień? Jak się zachowywał? Szczególnie zależy mi, żeby pan opisał jak z jego udziałem wyglądało składanie gazety. Kiedy mógł , zawsze był w redakcji, nad wszystkim czuwał jak gospodarz. Jak się on wtedy zachowywał? Dla każdego wydawcy to są godziny pełne napięcia.

Oczywiście napięcie jest, bo ten deadline jakoś tam wyznacza czas. Kornel zawsze był, jak wtedy mówił, w niedoczasie. Jednak był on zawsze człowiekiem niezwykle spokojnym, bardzo skupionym, skoncentrowanym i bardzo – może czasami za bardzo – precyzyjnym. Bardzo lubił skracać wszystkie teksty, żeby pozbyć się niepotrzebnych słów….

Czy swoje też?

Tak. Był wychowany na Norwidzie. Wydaje mi się, że Norwid kształtował nie tylko jego uczucia, postawę, myśli, ale również tę zwięzłą formę pisania.

Na początku często redagowaliśmy gazetę u mnie w domu. Pracowaliśmy do 2-3 godziny w nocy, później Kornel jechał samochodem do śp. Romka Lazarowicza, który również pracował w domu. Kończyli składanie około południa. To było wyczerpujące. Taki styl życia i pracy prowadził do 2014 roku. Wtedy miał zawał serca, potem operację w Zabrzu, cztery bajpasy. Musieliśmy radykalnie zmienić styl pracy z nocnego na dzienny. Wynajęliśmy biuro, w którym Kornel bywał często od rana do nocy. Oczywiście jak miał czas, bo ostatnie lata spędziła w większości w Warszawie. W Warszawie, tam się urodzi i mieszkał przez siedemnaście lat i ostatnie cztery lata życia też spędził w Warszawie.

Taki styl pracy miał Kornel. Pamiętam, że podczas jakiegoś spotkania, pan Mateusz Morawiecki, wiedząc, że jestem w dobrych relacjach z Kornelem, podszedł do mnie i powiedział: Panie Jurku, niech pan wpłynie na tatę, żeby zwolnił, niech trochę zwolni. Panu przychodziły do głowy takie myśli?

Oczywiście. Pamiętam, był sierpień 2014 rok. Pojechałem do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Po prof. Relidze prowadził to Centrum prof. Zębala Kornel właśnie przeszedł bardzo trudną operację po zawale. Prosił, żebym przyjechał, bo gazeta musiała wyjść w terminie Na oddziale operacyjnym leżeli pacjenci po operacji,, pielęgniarki próbowały zmobilizować tych ludzi do aktywności – proszę się ogolić, proszę wstać, proszę się umyć. Z reguły tacy pacjenci leżą, bez ruchu. Tymczasem Kornel siedział podłączony do skomplikowanej aparatury, nie zważał na szwy biegnące przez całą klatkę piersiową (miał przecięty obojczyk), tylko coś pisał, obłożony gazetami. Zaczął mi tłumaczyć, co trzeba dać do gazety, co trzeba napisać, czytał wyszukany gdzieś tekst, jego zdaniem bardzo ważny… Tak jakby był w zupełnie innym świecie.

Zastanawialiśmy się nad pewnymi cechami Kornela Morawieckiego i nad tym ziarnem, które próbował zasiać. Czy pan pamięta, spotkanie Kornela z młodymi twórcami? Wtedy mówił jak ważne są elity w państwie. Jakie miał poglądy na ten temat, jeżeli chodzi o obecną Polskę?

Dla Kornela Polska była zawsze najważniejsza. Uważał, że świat trzeba poprawiać i robił to przez całe życie. Nie był rewolucjonistą, myślę, że wierzył w ewolucyjne zmiany. Był dzieckiem wojny, pamiętał, że brakowało jedzenia i były okropnee warunki życia. Dlatego często przeliczał ilość ziarna przypadającego współcześnie na osobę i dostrzegał ogromny postęp.

Natomiast jeżeli chodzi o Polskę, to cały czas mówił o wspólnocie i o solidaryzmie. Podkreślał, że człowiek nie żyje tylko dla siebie, ale również dla innych, dla narodu. Z tego właśnie wynikały idee solidaryzmu. Bo solidaryzm jest to pośrednia doktryna pomiędzy kapitalizmem, w którym najważniejsi są ludzie sukcesu, bogaci (pieniądz robi pieniądz), a socjalizmem, w którym miernoty próbują rządzić i wykorzystać ludzi utalentowanych. Solidaryzm jest zrównoważeniem tych dwóch doktryn – najważniejsza jest wspólnota – ludzie zarówno bogaci, jak i mniej zamożni są w tej wspólnocie ważni. Wydaje mi się, że ten rząd, z premierem, który jest jego synem realizują ten solidarny podział PKB, który wspiera naszą wspólnotę. Neoliberalizm zniszczył wspólnotę. Ludzie zostali jako jednostki odosobnieni, każdy dla siebie. Kornel to dostrzegał i dlatego mocno wspierał ten rząd.

Kornel bardzo często był uparty i chodził własnymi ścieżkami. Ale w niektórych przypadkach jego upór był zadziwiający. Establishment III RP próbował go marginalizować i robił to skutecznie, a Kornel z godnym uznania uporem starał się o stanowisko prezydenta Polski. Jak to było w tamtych dniach postrzegane?

Kornel zawsze nosił breloczek z cytatem św. Augustyna: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” i wydaje mi się, że te słowa miał wyryte w duszy. A upór? Powiedział mi kiedyś, że upór to jest bardzo duża zaleta. Tylko osoby uparte do czegoś dochodzą i coś realizują. On był przewodniczącym Solidarności Walczącej, która była wyjątkowa w tym sensie, że głośno wypowiadała postulaty zniszczenia komunizmu czy rozbicia Związku Sowieckiego. Nie robili tego wtedy ani Ronald Reagan, ani Margaret Thatcher, ani Jan Paweł II. To było wariactwo ze strony Kornela. Jednak właśnie ten upór sprawił, że dla mnie i dla wielu osób, które mają pojęcie o tej historii, on jest twórcą tej naszej niepodległości, oczywiście zmarginalizowanym. Ale przez ten upór, którzy niektórzy uważali już za dziwactwo, nie byłoby tych ostatnich lat życia, które wydobyły z niepamięci Solidarność Walczącą i jego.

Chciałbym powiedzieć jeszcze o Kornelu jako o człowieku, który walczył o wolność Polski, tak samo walczył o inne zniewolone narody. Była jednak jedna rzecz, która stanowiła dla wielu zadrę – zbyt przyjazny stosunek do Rosji.

Było coś takiego. Myślę, że wiązało się to z jego poczuciem sprawiedliwością. Kiedyś w towarzystwie powiedział (Michał Mierzejewski napisał to w swoich wspomnieniach), że powinno się zaprosić Putina na uroczystości wyzwolenia obozu w Auschwitz. Wydaje mi się, że nie było to prorosyjskie. To była ta Kornela sprawiedliwość – tamten naród też zapłacił dużą cenę w czasie wojny…

I zasługuje na wolność.

Tak i on tak pojmował tę sytuację. A zresztą jak można być prorosyjskim jak walczy się z komunizmem i dąży do rozpadu Związku Sowieckiego? Przecież odezwy do żołnierzy radzieckich pisane w 80. roku razem z Mikołajem Iwanowem świadczą o tym, że był typowym antykomunistą.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
273SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content