Kolejne kraje europejskie wprowadzają dodatkowe obostrzenia w związku z wzrastającą falą zachorowań na COVID-19. Nie ominą one również Polski.
Rząd Czech podjął decyzję o zamknięciu szkół podstawowych, restauracji, barów i klubów. Obowiązuje również zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Nauka ma zostać wznowiona od 1 listopada. Wszystko to spowodowało, że w Czechach obowiązuje stan wyjątkowy, a władze rozważają wprowadzenie lockdownu podobnego jak w marcu.
We Włoszech z kolei wprowadzono zakaz organizowania prywatnych uroczystości, również w domach. Wprowadzono stan wyjątkowy na terenie całego kraju, który obowiązuje do 31 stycznia przyszłego roku. W dużych miastach niemieckich ograniczono funkcjonowanie barów i restauracji oraz sklepów. Frankfurt podjął decyzję o całkowitym zamknięciu lokali gastronomicznych. Tymczasem we Francji praca szpitali przeszła w tryb awaryjny, co oznacza, że urlopy personelu zostają wstrzymane, a operacje niezagrażające życiu przełożone. Blisko bowiem połowa pacjentów na oddziałach intensywnej terapii stanowią osoby zakażone koronawirusem.
Jakie decyzje w obliczu epidemii podejmie polski rząd? Wicepremier Piotr Gliński poinformował na antenie RMF FM, że w czwartek ogłoszone zostaną kolejne restrykcje. Podkreślił jednak, że lockdown w wersji z początku epidemii nie wchodzi w grę. Wskazał, że koszty lockdownu są dużo większe niż korzyści, które on przynosi, a zamknięcie gospodarki uniemożliwiłoby inwestowanie w służbę zdrowia. Nie zostaną również zamknięte cmentarze. Jednak eksperci z grupy MOCOS, prognozujący rozwój epidemii dla Ministerstwa Zdrowia, ostrzegają, że bez zamknięcia szkół i zwiększenia liczby testów grozi nam niekontrolowany rozwój zakażeń.