Matka Boża w La Salette – Dobre Nowiny

Jeżeli mój lud nie zechce się podporządkować, będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. 19 września 1846 r. w La Salette we Francji płacząca Matka Boża ukazała się ubogim i niewykształconym dzieciom: piętnastoletniej Melanii i jedenastoletniemu Maksyminowi.

0
2577
Foto: Małgorzata Pabis

Dzieci wyprowadzały o świcie krowy na pastwiska. Wspinały się na trawiastą halę góry Les Baisses, która wznosiła się ponad maleńką, nikomu nieznaną wioską La Salette. Maksyminowi towarzyszyła koza i pies Loulou. Kiedy dzwony w kościele obwieściły Anioł Pański, dzieci popędziły krowy do wodopoju umiejscowionego w małej kotlinie. Potem pognały je na łąkę, na zbocza góry Gargas. Maksymin z Melanią zostawili tam zwierzęta i poszli do źródła „dla ludzi”. Zjedli przygotowany dla nich skromny posiłek i zapadli w sen. Melania obudziła się pierwsza. Zaniepokoiła się, czy zwierzęta będą na miejscu, w którym je zostawili. Zbudziła Maksymina i razem pobiegli do nich.

Orędzie Pięknej Pani

Dzieci obok źródełka zobaczyły wielką jasność. Z ognistej kuli wyłoniła się postać młodej Matka B oża w La Salette kobiety ubranej tak jak miejscowe gospodynie, w czepku na głowie zwieńczonym świetlistym diademem i w białych szatach ozdobionych kwiatami róż. Na szyi Pięknej Pani wisiał krucyfiks z młotkiem i obcęgami. Kobieta siedziała i płakała. Po chwili wstała i zwróciła się do dzieci po francusku: „Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tutaj, aby wam opowiedzieć wielką nowinę!”. Płacząc przez cały czas, Maryja rozmawiała z nimi. Mówiła im o czekających ludzi strasznych wojnach, głodzie i epidemiach, błagała o nawrócenie. Ostrzegła, że jeśli tak się nie stanie, na świat spadną wielkie nieszczęścia.

„Jeżeli mój lud nie zechce się podporządkować, będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak silne i tak ciężkie, że nie zdołam go dłużej podtrzymywać. Od jak dawna już cierpię za was! Chcąc, by mój Syn was nie opuścił, jestem zmuszona ustawicznie Go o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie. Choćbyście nie wiem jak się modlili i nie wiem, co czynili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić trudu, którego się dla was podjęłam – mówiła i dodawała: – Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam dla siebie, a nie chcą mi go przyznać! To właśnie czyni tak ciężkim ramię mojego Syna. Woźnice przeklinają, wymawiając pomiędzy przekleństwami imię mego Syna. Te dwie rzeczy tak bardzo obciążają ramię mego Syna. Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to zeszłego roku na ziemniakach, ale nic sobie z tego nie robiliście! Przeciwnie, znajdując zepsute ziemniaki, przeklinaliście, wymawiając wśród przekleństw imię mojego Syna. Będą się one psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale”.

Maryja ostrzegała: „Jeżeli macie zboże, nie trzeba go zasiewać, bo wszystko, co posiejecie, zjedzą robaki. A jeżeli coś wyrośnie, obróci się w proch przy młóceniu. Nastanie wielki głód. Lecz zanim to nastąpi, dzieci poniżej lat siedmiu dostaną gorączki i będą umierać na rękach trzymających je osób. Inni będą cierpieć z powodu głodu. Orzechy się zepsują, a winogrona zgniją”.

Następnie Matka Boża przekazała każdemu z dzieci pewne tajemnice. Dalej zaś mówiła znowu tak, że słyszeli Ją i Maksymin, i Melania:

„Jeżeli ludzie się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą. Czy dobrze się modlicie, moje dzieci?”. Dzieci zgodnie odpowiedziały: „Nie, proszę Pani, nie bardzo”. „Ach, m o j e d z i e c i , t r z e b a się dobrze modlić, rano i wieczorem. Jeżeli nie macie czasu, odmawiajcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, Maryjo, a jeżeli będziecie mogły, módlcie się więcej. Latem na Mszę Świętą chodzi zaledwie kilka starszych kobiet. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. A zimą, gdy nie wiedzą, czym się zająć, idą na Mszę Świętą jedynie po to, by sobie drwić z religii. W czasie Wielkiego Postu jedzą mięso jak psy”.

Foto: Małgorzata Pabis

Zanim Piękna Pani zakończyła orędzie, zapytała jeszcze: „Moje dzieci, czy widziałyście kiedyś zepsute zboże?”. „Nie, proszę Pani” – odpowiedziały dzieci. Wtedy Matka Boża powiedziała do Maksymina: „Lecz ty, moje dziecko, musiałeś przecież je widzieć ze swoim ojcem pewnego razu w okolicy Coin. Właściciel pola powiedział wówczas do twojego ojca: «Chodźcie zobaczyć, jak moje zboże się psuje». Poszliście tam. Twój ojciec wziął dwa lub trzy kłosy do ręki, roztarł je, i wszystko obróciło się w proch. Wracając do domu, kiedy byliście około godziny drogi od Corps, ojciec dał ci kawałek chleba, mówiąc: «Masz, dziecko, jedz jeszcze chleb w tym roku, bo nie wiem, czy kto będzie go jadł w roku przyszłym, jeżeli zboże będzie się tak dalej psuło»”

Usłyszawszy to, Maksymin przypomniał sobie całe zdarzenie i przyznał to na głos, tłumacząc, że wcześniej go nie pamiętał. Matka Boża zaś, kończąc swoją przemowę, poprosiła: „A więc, moje dzieci, przekażcie to całemu mojemu ludowi!”. I odeszła, a przekroczywszy strumień i wchodząc na przeciwległe zbocze, powtórzyła, nie odwracając się już w stronę dzieci: „A więc, moje dzieci, przekażcie to całemu mojemu ludowi!”.

Czy przepowiednie Maryi się spełniły? Oczywiście. Zima 1846 r. była bardzo ciężka. Zapanował głód. Do tego dołączyły straszne choroby. Jak zapowiedziała Maryja, wielu ludzi, także dzieci, umierało na skutek epidemii cholery i tyfusu. Ofiar głodu i chorób byłoby pewnie znacznie więcej, ale wielu uwierzyło słowom Maryi i się nawróciło…

Foto: Małgorzata Pabis

Specjalna komisja listem pasterskim wydanym już 19 września 1851 r. – w piątą rocznicę objawienia! – potwierdziła prawdziwość objawień. Kościół uznał jedynie orędzie przekazane przez Matkę Bożą Melanii i Maksyminowi. Nie wydał jednak pozytywnej opinii o tajemnicach przekazanych dzieciom.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię