Fota Michała-Margota. Bez retuszu – Waldemar Żyszkiewicz

Agresywny chuligan, niszczący nożem cudze mienie o sporej wartości. Niebrzydki brunet, z kiepską polszczyzną, chropawą cerą i wydatnym nosem. Pewny siebie młokos z niezrozumiałym poczuciem bezkarności.

0
1628
Twitter: Stop Bzdurom

Zastanawiające, że dziennikarze zamiast zbadać, skąd się takie dziwo wzięło i jakie są jego rodzinne korzenie, deliberują nad kwestią nieużywania wobec Michała Szutowicza żeńskich zaimków, co ma być dla zainteresowanego straszną torturą…

Rozumiem, że śledczy w rodzaju Agnieszki Kublik czy Wojciecha Czuchnowskiego nie pójdą tym tropem, dlaczego jednak Marek Pyza, Marcin Wikło czy Marcin Makowski oddają lewicy taki temat walkowerem? Z rozmowy Beaty Lubeckiej wynikło m.in., że wydobycie korzeni rodzinnych na światło dzienne byłoby dla Michała-Margota z jakichś względów krępujące. Czy trzeba lepszej zachęty?

Prowodyr z nieznośnym poczuciem bezkarności

Przejawiana przez Szutowicza mieszanka pewnego obycia oraz poczucia bezkarności wskazywałaby na dom inteligencki, z tzw. pretensjami. Rodzice w zawodach prawniczych? Lub dziadkowie zaangażowani w zwalczanie reliktów i wartości Drugiej Rzeczypospolitej? Czy takie typowanie u bukmachera byłoby obciążone zbyt wielkim ryzykiem? Nie przypuszczam. W rozmowie z dziennikarką Radia Zet, Michał-Margot bąknął coś niechętnie o babce komunistce…

Wektory antypolonizmu i antykatolicyzmu, dość czytelne w kolejnych prowokacjach Szutowicza, miały zapewne wzorce i pożywkę wcześniej, jeszcze przed jego wejściem do tzw. kolektywu. O ile bowiem swoboda, z jaką posługuje się wulgaryzmami mogła zostać wytrenowana wśród skłociarzy i friganiarzy, to już prowokacyjna pogarda wobec Polski i Polaków okazywana chętnie i często, bez widocznej obawy o konsekwencje, musi mieć solidniejsze podglebie, tym bardziej że Michał-Margot w czasie zarejestrowanych akcji przejawia cechy przywódcze: uruchamia dynamikę „zabawy”, nadaje impet rozróbom połączonym z wyraźnie wycelowaną agresją.

Fota numer 1. Sprawny fizycznie młodzian, ze szturmówką w kolorach plażowego leżaka w prawej ręce, wsparty na lewej dłoni pokonuje susem ogrodzenie składające się z betonowych pachołków i łańcuchów między nimi… To nie jest behawior prześladowanej i krzywdzonej aktywistki eldżibiti, lecz wigor bojówkarza, który niejedno widział i z niejednego pieca chleb konsumował. I nie da sobie w kaszę dmuchać, choć przy innej okazji będzie zgrywał niewinne, lekko sepleniące dziewczątko z gołymi ramionkami.

Foty numer 2 i 3. Młody człowiek, żaden tam byczek, ale też wcale nie chuchro, przegina się prowokacyjnie w stronę funkcjonariuszy podczas przemarszu osób fetyszyzujących seksualny wymiar ludzkiej egzystencji albo trzyma deskę z wymalowanym credo kolektywu na jakimś podwórku. Obok niego dziewczę o dość standardowej fizys i dwukolorowych, niebiesko-fioletowych lub beżowo-brązowych długich włosach, tj. Zuzanna Madej, zalotnie nazywana Łanią albo „osobą partnerską”, cokolwiek miałoby to znaczyć. Raz w pozie nieco konwulsyjnej, innym razem – z pogiętą tablicą rejestracyjną samochodu w rękach – z prawie sardonicznym uśmiechem kierowanym w stronę Michała-Margota.

Fota numer 4. Szutowicz sprawnie zarządzający stadkiem dziewuszek z kolektywu… Przy bezczeszczonej różowym kneblem figurze Chrystusa przed Bazyliką Świętokrzyską na Krakowskim Przedmieściu, czyli w miejscu, w którym umyślił sobie mocno opóźnione zatrzymanie przez policjantów. Ot, taka gra w fałszywe skojarzenia: dać oficjelom z UE pretekst do głoszenia, że został zatrzymany za profanację pomnika, a nie za karalny delikt na Wilczej.

Nieźle wygłówkowane (pytanie, przez kogo), choć nie sądzę, by ozdobienie symbolem, który „przecież nikogo nie obraża”, np. synagogi Nożyków było przyjęte z równym zrozumieniem i aprobatą dla sprawców „wydarzenia”. O wielkim meczecie na Ochocie nawet nie wspominam, bo nasi milusińscy z kolektywu „Stop Bzdurom”, przy pozorach emocjonalnego rozchwiania czy wręcz niezrównoważenia, samobójcami jednak nie są. I wiedzą, kto i za co serwuje konfitury.

Zatrzymać karuzelę z odmieńcami

Foty numer 5, z palcem w wiadomym geście, nie ma powodu opisywać: poznała ją cała Polska, bo i na taką ogólnokrajową prowokację została obliczona. O ile rozumiem, że media, w których udziały mają Soros czy Kravis, epatują czytelników, słuchaczy i odbiorców histerycznymi wywodami oraz fochami młokosa, znajdującego się w szpicy ideologicznego ataku na wciąż jeszcze nazbyt katolicką Polskę, o tyle dziwi mnie niewydolność służb oraz instytucji zaatakowanego państwa.

Myślę, że nie jestem odosobniony w przekonaniu, że Michał Szutowicz, który dziś epatuje w mediach swoją pogardą dla Polski oraz nienawiścią do ludzi, którzy nie są odmieńcami (non queer), zamiast dzielić się innowacyjną wykładnią Biblii czy snuć plany utworzenia rozległej sieci jaczejek LGBTQ na polskim terytorium, powinien już raczej lepić papierowe koperty… Sposób i tempo doprowadzenia do należytego finału sprawy, co tu kryć, bandyckiego napadu na furgonetkę Fundacji Pro – Prawo do życia przy ulicy Wilczej w centrum Warszawy, (niemal vis a vis śródmiejskiej Rejonowej Komendy Policji) z oczywistych względów będzie decydować o postrzeganiu rzeczywistości społecznej pod rządami Zjednoczonej Prawicy. Przecież od tego, czy elektorat uzna działania rządzących za próbę realnej naprawy niesprawnych instytucji III RP, czy raczej za kontynuację tekturowego państwa z czasów koalicji PO-PSL, będą zależeć wyniki kolejnych wyborów.

Polacy chcą faktycznej, a nie tylko deklarowanej równości wobec prawa. Wciąż jednak widzą, że mniejszości (zwłaszcza te modne, protegowane przez mejnstrimowe media całego świata), z którymi trzeba się obchodzić jak ze śmierdzącym jajkiem, są traktowane według taryfy ulgowej, podczas gdy katolicka większość obywateli, czyli tzw. suweren, nie ma we własnym kraju nic do gadania. Regulacje prawne często układa się pod różne mniejszości (dotąd niewypowiedziana mimo wyborczych zapewnień PiS sprzed pierwszej kadencji konwencja ze Stambułu jest tego dobitnym przykładem!), ale nawet egzekucja standardowych regulacji pozostaje mocno stronnicza i niesprawiedliwa, wypisz-wymaluj w duchu filozofii Kalego. Najwyższy czas z tym skończyć.

Państwo wodzone za nos

Ilustracją słabego działania agend państwa odpowiedzialnych za spokój i bezpieczeństwo wewnętrzne, w okresie, gdy resortem kierowali minister Brudziński, a później jego następca było przyzwolenie (czy tylko za sprawą bierności?) na rozhulanie się po Polsce objazdowego cyrku LGBTQ, sponsorowanego przez spekulanta Sorosa… Modus operandi szermierzy genderu był przejrzysty, do bólu schematyczny: ci sami zawodowi protestanci, te same bzdurne, nieprawdziwe slogany, ponawiane ostre, często bluźniercze prowokacje… Czy można się dziwić, że ktoś wulgarnie i agresywnie zaczepiany na własnym terenie przez gromadę przyjezdnych cudaków (to eufemizm) w jakimś momencie nie wytrzyma?

Wydaje się, że obowiązkiem resortu spraw wewnętrznych jest monitorowanie procesów, które mogą rodzić napięcia i burzyć pokój społeczny, jak też przewidywanie rozwoju wypadków i udaremnianie niepotrzebnej ich eskalacji. Tego wszystkiego zabrakło, co więcej, nie zdołano nawet zapobiec wnikaniu aktywnych prowokatorów w szeregi swych oponentów oraz urządzaniu burd pod fałszywą flagą, które szły później na konto prowokowanych… Indolencja, rzec można, modelowa.

Sprawa wygadanego Michała-Margota nie jest ważna ze względu na jego osobę, bo ten ze swymi zdolnościami do niemal natychmiastowej akomodacji z pewnością sobie poradzi. Na fotce sprzed paru lat, w towarzystwie Henryki Krzywonos, Michał Szutowicz jest młodym mężczyzną w garniturze, z krawatem, wszystko jak trzeba… Do rozmowy z Beatą Lubecką bystry młokos burzą włosów przykrył czoło, neutralizując naturalną dominantę swej twarzy, którą w innych stylizacjach jest niewątpliwie nos, seksownie odsłonił ramiona i przede wszystkim zaczął mówić po dziewczyńsku.

Lekki zaśpiew, osobliwości wypowiedzi, niepełna artykulacja niektórych zmiękczeń – jednym słowem współczesna młoda kobietka, taka dz’idz’ia… I konsekwentne trzymanie się form żeńskich. Oczywiście, nie ma to wcale związku z deklarowaną „niebinarnością”. Najwyżej świadczy o dobrym przyswojeniu roli żeńskiej postaci (niczym w przypadku aktorów w teatrze elżbietańskim), a być może nawet o przejściu przez rodzaj treningu neurolingwistycznego. Warto pamiętać, że możni tego świata istotnych dla osiągnięcia celu procesów, wśród których jest m.in. kreacja bezpotomnego singla-konsumenta (jako warunek konieczny globalizacji i depopulacji!) na żywioł raczej nie puszczają. Wyjąwszy oczywiście przypadki jednostek nader uzdolnionych.

M-M wolał Łanię niż Klem…

Dywagacje mediów na temat rzekomej niebinarności Michała-Margota to tylko dym i szum informacyjny. Koncepty Judyty o mocno demokratycznym nazwisku Butler, teoretyczki queer i postheidelbergskiej filozofki, której zamarzyła się aż prawie kopa płci, to najwyżej anegdotyczny meander w rozwoju nauki. Kiedyś uniwersytety będą się wstydzić, że tak serio potraktowały pokrętne spekulacje, przy których teoria Ziemi opartej na czterech krokodylach umieszczonych na skorupie wielkiego żółwia, który wspiera się z kolei na czterech słoniach – jest (nawet z perspektywy Ockhama) wyjaśnieniem eleganckim, przekonującym, spójnym oraz mającym całkiem niezłe oparcie w materiale ikonograficznym.

Definitywny cios żeńskości czy owej niebinarności Michała Szutowicza zadała jednak gombrowiczolożka oraz filozofka feministyczna Klementyna Suchanow, mocno nastając na wdzięki Michała-Margota we współwynajmowanym m.in. przez nich mieszkaniu. Tak przynajmniej wynikałoby z rozciągłej epistoły autorstwa Szutowicza, ujawnionej przez niego na Facebooku… Jak wiadomo, na lewicy nie tylko myślenie, ale i pozostałe elementarne ludzkie funkcje życiowe podlegają lewoskrętnej komplikacji, więc trudno cokolwiek przesądzać, ale fakt, że Michał-Margot wolał Łanię niż Klem, wydaje się jednak oczywisty.

Wracając do spraw istotnych: rozgrywka toczy się teraz o to, czy państwo podzieli się monopolem na stosowanie przemocy z szermierzami ideologicznej rewolucji spod znaku LGBTQ? Jeśli tak, to prowadzący legalną działalność wolontariusze organizacji działających na rzecz obrony życia, klasycznego modelu rodziny oraz tradycyjnych wartości, które od stuleci konstytuowały polską tożsamość, zostaną skutecznie zastraszeni przez agresywnych i bezkarnych bojówkarzy, ze wszystkimi płynącymi stąd skutkami. Problem nie jest czysto teoretyczny, bo całkiem niedawno jakiś naśladowca Margota zaatakował furgonetkę prolajferów na Saskiej Kępie.

A działalność Staszewskiego, o przywołującym patriotyczne skojarzenia imieniu Bartosz, która nosi przecież znamiona celowego szkodzenia polskiej racji stanu i jest nagłaśniana przez kibicujące tworzeniu nowego człowieka media, wciąż pozostaje bezkarna. Puenta będzie z tych oczywistych: Państwo, które nie potrafi powstrzymać kierowanych przeciw sobie działań wywrotowych, nie ma szansy przetrwać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię