Kornel Morawiecki, Romuald Lazarowicz, Maciej Frankiewicz i poznański, prokuratorski epizod redakcji „Solidarności Walczącej”- Zbigniew Rutkowski

5 czerwca 1992 po ujawnieniu przez ministra Antoniego Macierewicza listy tajnych współpracowników SB zostaje obalony rząd Jana Olszewskiego. 9 czerwca 1992, wieczorem, przyjeżdża pociągiem z Warszawy do Poznania Kornel Morawiecki. Odbiera go z dworca Poznań Główny Maciek Frankiewicz i przywozi samochodem na ul. Gromadzką 23, do siedziby redakcji miesięcznika „Solidarność Walcząca” i Wydawnictwa WiS – wydawcy pisma. Tam już czekamy: Asia Frankiewicz i ja. Asia robi kanapki, zaparza mocną herbatę. Jemy kolację. Asia jedzie do domu, Maciej do drukarni, by przygotować drukarzy na nocną robotę.

0
1094

Siadamy z Kornelem do redagowania dwustronicowego, formatu A4, wydania specjalnego „Solidarności Walczącej” – Agenci rządzą Polską, które ukaże się 10 czerwca 1992 w nakładzie 40.000 egz. Kornel daje mi do wklepania na komputer listę TW (znajdzie się na pierwszej stronie pisma) – z nazwiskami posłów, senatorów, pracowników URM i Kancelarii Prezydenta. Oddzielnie wyeksponowane zostają nazwiska Prezydenta RP Lecha Wałęsy (TW „Bolek”) i Wiesława Chrzanowskiego – marszałka Sejmu. Kornel podpisuje listę: „Oświadczam, że zamieszczony tu spis współpracowników UB i SB otrzymałem od osób godnych społecznego zaufania. Warszawa 9. 06. 1992. Kornel Morawiecki”. Te „osoby godne społecznego zaufania” to Wojciech Ziembiński (1925-2001), współpracownik i doradca premiera Jana Olszewskiego a przedtem współzałożyciel KOR, działacz ROPCiO. Gdy ja wklepuję do komputera spis nazwisk, Kornel siada do pisania wstępniaka odredakcyjnego na drugą stronę pisma. Tekst zaczyna akapitem: „Urząd Bezpieczeństwa (1945-1956) i Służba Bezpieczeństwa (1957-1990) były to organizacje podporządkowane interesom Moskwy i światowego komunizmu. Polska w tamtych latach na pewno nie miała niepodległości. Polacy doznali z rąk funkcjonariuszy UB i SB ogromu bólu i prześladowań. Swój udział mieli w tym tajni współpracownicy – agenci”.

Pamiętam, że Kornel pyta mnie o pisownię nazwiska Andrzeja Ajnenkiela z tzw. komisji Michnika, komisji która mogła nieoficjalnie wertować teczki TW już za czasów rządu Tadeusza Mazowieckiego. Na drugiej stronie znajdą się jeszcze: notatka o Leszku Moczulskim („TW Lech”), apel Solidarności Walczącej i Partii Wolności – „Precz z Wałęsą”, z datą Wrocław, 9. 06. 1992 oraz notatka „Prawidłowe reakcje” (na fakt ujawnienia współpracy Lecha Wałęsy z SB). Ten numer specjalny „Solidarności Walczącej” podpisali Krzysztof Brzechczyn, Maciej Frankiewicz, Romuald Lazarowicz i ja – jako redaktor prowadzący. Całość kończę wpisywać, składać i łamać po godzinie 1 po północy. Robimy jeszcze korektę i wydruki na kalce technicznej. Maciek Frankiewicz przed godziną 2 w nocy odbiera kalki i wiezie do drukarni.

10 czerwca 1992 rano Maciej przywozi cały wydrukowany nakład na Gromadzką (jestem już tam od rana). Numer specjalny „Solidarności Walczącej” idzie do kolportażu w Polskę i świat. Tak, została po raz pierwszy w Polsce opublikowana tzw. lista Macierewicza.

Jeszcze w tym samym roku Prokuratura Wojewódzka w Warszawie wszczyna śledztwo w sprawie „ujawnienia w miesięczniku Solidarność Walcząca wiadomości stanowiącej tajemnicę państwową”. Imienne wezwania na przesłuchania odbieram dwukrotnie ze skrytki pocztowej w urzędzie pocztowym na poznańskiej Śródce. Odbieram je wszystkie i kwituję odbiór swoim imieniem i nazwiskiem. Wezwanie przekazuje Maćkowi Frankiewiczowi i wysyłam Romkowi Lazarowiczowi do Wrocławia. Krzych Brzechczyn siedzi chwilowo w USA, więc ominie go niewątpliwa przyjemność przesłuchania „w sprawie o ujawnienie wiadomości stanowiącej tajemnicę państwową”. I Romkiem decydujemy, że nie stawiamy się na żadne z dwóch wezwań. Proszę Romka Lazarowicza, by w imieniu redakcji SW grzecznie odpisał panom prokuratorom i wyjaśnił powody naszego niestawiennictwa. W tym niejako „urzędowym” piśmie jest cały Romek!

Poznań, 15 stycznia 1993 r.

Prokuratura Wojewódzka

Wydział Śledczy

ul. Młyńska 1a

60-967 Poznań

Szanowni Państwo,

otrzymaliśmy Wasze dwukrotne wezwania do stawienia się w Waszej siedzibie w charakterze świadków w sprawie ujawnienia wiadomości stanowiących tajemnicę państwową.

Przykro nam, ale z tych zaproszeń nie skorzystamy. Nie posiadamy żadnych wiadomości stanowiących tajemnicę państwową i nie znamy żadnych okoliczności ich ewentualnego ujawnienia, nie widzimy przy tym sensu odbywania bezcelowych rozmów. Nadmieniamy także, iż nie podpisywaliśmy – w przeciwieństwie do niektórych urzędników państwowych – żadnych dokumentów dotyczących zachowania jakichkolwiek tajemnic. Najwyraźniej zatem wezwania Państwa mają niewłaściwych adresatów.

Jak się domyślamy, Państwa zainteresowanie naszymi osobami spowodowane zostało czerwcowym, specjalnym wydaniem naszego pisma, zawierającym listę współpracowników komunistycznych służb represyjnych RPL, pełniących obecnie wysokie funkcje państwowe. Spieszymy z zapewnieniem, że zaliczanie takich informacji do „tajemnicy państwowej” jest śmiesznym nieporozumieniem.

Agenturalność osób ujętych w opublikowanej w naszym czasopiśmie tzw. liście Macierewicza jest doskonale znana rządom tak państw zachodnich, jak wschodnich (gwarantował to m. in. wspólny dla Układu Warszawskiego tzw. Połączony System Ewidencji Danych o Przeciwniku z centralą w Moskwie). Ta akurat tajemnica państwowa jest więc tajemnicą poliszynela.

Szokuje nas i zdumiewa co innego: fakt, że w pełni udokumentowane informacje o agenturalności, o kolaboracji wielu obecnych dostojników z systemem wrogim wolności naszej ojczyzny nie spowodowały uruchomienia procesu oczyszczania z tych osób najwyższych instytucji państwowych. Dzieje się coś wręcz przeciwnego – służby i organa stojące rzekomo na straży bezpieczeństwa naszego państwa nie tylko tolerują taki stan, ale wręcz chronią go i umacniają.

Niestety, w proces ten włączają się i Państwo swoim dochodzeniem, którego zwieńczeniem – jeśli się Wam powiedzie – stanie się postawienie nas przed sądem i „przykładne” ukaranie. Występując w interesie rzekomo skrzywdzonych przez nas komunistycznych kolaborantów, szkodzących przez całe lata społeczeństwu i Polsce, doprowadzicie więc – w cztery lata po „obaleniu komunizmu” – do ukarania osób od lat aktywnie tenże komunizm zwalczających. Będzie to triumf fałszu i hipokryzji, a zadaniem Państwa jest służba sprawiedliwości.

To wszystko, co mamy Państwu do powiedzenia w interesującej Was sprawie.

Z rewerencją

Redaktorzy „Solidarności Walczącej”

Krzysztof Brzechczyn (czasowo poza granicami Polski)

Maciej Frankiewicz

Romuald Lazarowicz

Zbigniew Rutkowski

Pismo wydrukowałem na papierze firmowym redakcji SW i złożyłem w biurze podawczym poznańskiej Prokuratury (jego kopia – dzięki staraniom dyr. Mariusza Olczaka – z prezentatą poznańskiej prokuratury znajduje się w zbiorach Archiwum Akt Nowych w Warszawie, w kolekcji Solidarności Walczącej).

W odpowiedzi na pismo redakcji SW 19. 01. 1993 pisze do nas prokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Poznaniu Sławomir Twardowski: „(…) Prokuratura Wojewódzka w Warszawie zwróciła się do poznańskiej Prokuratury o przesłuchanie w drodze pomocy prawnej członków zespołu redakcyjnego „Solidarność Walcząca” w charakterze świadków (…). Przy czym dowodu z zeznań świadka nie wolno zastępować treścią pism, notatek i zapisków w tym również treścią pisma Panów z dnia 15 stycznia 1993 roku”. Przy czym – jak grzecznie poinformował nas pan prokurator – „Świadek bezpodstawnie uchylający się od wykonania tego obowiązku naraża się na zastosowanie wobec niego kar porządkowych w postaci kary pieniężnej do kwoty 1.000.000 zł., przymusowego doprowadzenia na przesłuchanie a nawet do aresztowania na czas nie przekraczający 30 dni”.

Po kolejnych już rozmowach z Maćkiem Frankiewiczem i konsultacji telefonicznej z Romkiem Lazarowiczem ustaliliśmy, iż na przesłuchanie idą tylko poznanianie: Maciej Frankiewicz i ja, ale konsekwentnie odmawiamy składania zeznań.

Na przesłuchaniu w Prokuraturze Wojewódzkiej w Poznaniu 3 lutego zadano Maćkowi i mi pięć pytań:

1 Czy jesteśmy członkami zespołu redakcyjnego miesięcznika „Solidarność Walcząca”?

2 Czy Kornel Morawiecki rzeczywiście podpisał się pod dostarczonymi materiałami zawartymi w publikacji Agenci rządzą Polską (wydanie specjalne SW)?

3 Jak do redakcji dotarły materiały dotyczące „Lecha” (Leszka Moczulskiego) opublikowane w artykule pt. „Pseudonim Lech”?

4 W jaki sposób i w jakiej ilości publikacja Agenci rządzą Polską została przekazana Ruchowi dla Rzeczypospolitej kierowanemu przez Jana Olszewskiego?

5 Gdzie przebywają pozostali członkowie redakcji – Krzysztof Brzechczyn i Romuald Lazarowicz?

Na wszystkie pytania – zgodnie z ustaleniami – odmówiliśmy z Maćkiem odpowiedzi.

W 1993 roku śledztwo prawdopodobnie umorzono. Gdy kilka lat temu starałem się dotrzeć do akt sprawy w archiwum poznańskiej Prokuratury, kolega archiwista poinformował mnie, iż akta postępowania poddano brakowaniu (zniszczono).

***

Z ówczesnego zespołu redakcyjnego SW nie żyją Maciek Frankiewicz (1958-2009) i Romek Lazarowicz (1953-2019). Niedługo po Romku odszedł Kornel Morawiecki (1941-2019). Ci trzej moi długoletni Przyjaciele z SW brali udział w tym drobnym z pozoru wydarzeniu dotyczącym upublicznienia i wydania drukiem (jako pierwsi w kraju) tzw. listy Macierewicza.

Powyższy epizod (szczególnie pismo redakcji SW przygotowane przez Romka Lazarowicza) ukazuje początek lat dziewięćdziesiątych, czas beznadziejnej smuty, ówczesnej Rzeczypospolitej Polskiej, a właściwie ideowej hybrydy, potworka – PRL/RP.

Przypomniałem ten epizod aby uczcić pamięć Kornela Morawieckiego, Romka Lazarowicza i Maćka Frankiewicza. Jakże proroczo w dzisiejszych czasach brzmią słowa Romka skierowane do pracowników wymiaru sprawiedliwości: „zadaniem Państwa jest służba sprawiedliwości”…

***

Romka Lazarowicza poznałem pod koniec lat 80. – a może na początku lat 90: Poznał mnie z nim Maciek Frankiewicz podczas naszych comiesięcznych spotkań środowiska Solidarności Walczącej i Partii Wolności. Bliższą przyjaźń z Romkiem zawdzięczam naszemu wspólnemu Przyjacielowi z konspiry, z Wrocławia – śp. Krzysztofowi Gulbinowiczowi (1956-2009).

Romek był dla mnie najbliższym ideowo człowiekiem z wrocławskiej SW. Śledziłem jego publicystykę w podziemnym „Biuletynie Dolnośląskim” (ps. Jan Ewaryst), naziemnych „Dniach”, „Tak”, „Opcji na Prawo”. Zabiegałem o jego artykuły i publikowałem je na łamach poznańskiego tygodnika, miesięcznika i na końcu kwartalnika „Solidarność Walcząca” (w latach 1990-1994). Po przejęciu redakcji przez Krzysztofa Brzechczyna Romek publikował w SW i był w składzie redakcji do ostatniego numeru pisma – zamkniętego definitywnie w 2002 roku. Współpracowaliśmy głównie na niwie wydawniczej. Romek wykonał dla mnie skład komputerowy wielu książek. Dwutomowa książka „Pięknoduchy, radiowcy, szpiedzy – Radio Wolna Europa dla zaawansowanych” Andrzeja Świdlickiego była naszym ostatnim wspólnym dziełem.

Zawsze podziwiałem precyzję i kunsztowne wykonanie – piękno jakie Romek nadawał książce. Niekiedy kłóciliśmy się (zawsze ze śmiechem) o projekty okładek. Kiedyś pewien wydawca nie wywiązał się z umowy, a wtedy Romek potrafił w ciągu paru godzin zrobić skład komputerowy broszurki o naszym wspólnym Przyjacielu – śp. Darku Ratajczaku (1962-2010) – z licznymi przypisami, zdjęciami, reklamami, projektem okładki. Dzięki Romkowi udało mi się tę broszurkę na czas wydrukować i zabrać do USA. Miał wyjątkowe wyczucie estetyki w robocie komputerowego zecerstwa. Potrafił sugerować zmiany w tekście książki, aby ją udoskonalić. Niekiedy, w tym dążeniu był zbyt perfekcyjny, najczęściej zaś dążył do wypracowania wspólnego, satysfakcjonującego obie strony stanowiska.

Ceniłem w Romku to, iż w sprawach ideowych naszego środowiska był pryncypialny i stanowczy. Mierziła go poprawność polityczna, stawał w obronie chrześcijaństwa i naszej łacińskiej cywilizacji. Zawsze był skory do pomocy ludziom, nawet gdy widział ich błędy, dostrzegał też ich dobro. Delikatny, łagodny i pomocny. W ostatnich latach choroby z nadzieją i uśmiechem patrzył w przyszłość. Wspólnie z Helenką i rodzicami prowadzili ciepły i otwarty dom. Bardzo lubiłem u nich gościć, wspominam dyskusje ideowe, plany, pogaduszki. Romek był jedyny w swoim rodzaju: dobry, radosny i spełniony człowiek. Bardzo nam go brakuje.

Świeć Panie nad jego duszą!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię