Dwie społeczne inicjatywy surowcowe – Adam Maksymowicz

Od czasów PRL wszelkie społeczne inicjatywy gospodarcze cieszą się poparciem zarówno opinii publicznej, jak i zainteresowanych resortów rządowych. Choć czasy się zmieniły, to w tej materii wszystko zostało po staremu.

0
959

Tu trzeba dodać, że na ogół za tymi „inicjatywami społecznymi” krył się interes władz, czy to lokalnych, czy też centralnych, które nie chciały brać na siebie ryzyka ewentualnego niepowodzenia takiej inicjatywy. Na wypadek klapy, przygotowana była wersja, że zawsze staramy się pomóc inicjatywom społecznym w osiągnięciu społecznie pożytecznego celu. Jednak z różnych powodów nie zawsze się to udaje. Na tym sprawę się zamyka i po odczekaniu okresu zapomnienia o poniesionej porażce, z nowym entuzjazmem podejmuje się kolejną „społeczną inicjatywę gospodarczą”. Tu dla przykładu można przytoczyć dwa tego rodzaju przedsięwzięcia, które wzbudziły zainteresowanie w skali krajowej, a nawet międzynarodowej. Choć obie niżej omówione sprawy dotyczą zagadnień ściśle związanych z naukami geologicznymi, to nikt z tej profesji zawodowej nie uczestniczył w ich promocji, co samo za siebie winno mówić o racjonalności i poziomie tego rodzaju publicznie prezentowanych koncepcji. Po prostu geologia od strony społecznej ma charakter czysto amatorski.

Geotermia Toruń

Za sprawą o. Tadeusza Rydzyka, jego fundacji oraz przychylnych mu mediów, przy życzliwości zainteresowanych resortów rządowych w 2008 roku ruszyła wielka inicjatywa pod hasłem „Geotermia Toruń”. Inicjatywie tej patronowało dwóch profesorów, którzy od strony zarówno naukowej, jak i technicznej byli w tej dziedzinie amatorami. Kraj ogarnął entuzjazm. Dwaj wspomniani profesorowie udowadniali, że krajowa geotermia może niewielkim kosztem wielokrotnie zaspokoić nasze potrzeby energetyczne. Rząd zachwycony taką perspektywą przyznał 27 mln zł na realizacje tego projektu. Pierwszy odwiercony otwór T-1 okazał się, przynajmniej medialnie, wielkim sukcesem. Po jego odwierceniu do głębokości ok. 2500 m uzyskano temperaturę wody ok.,61ᵒC oraz wydajność ujęcia ok. 420 m3 wody na godzinę. Okazało się jednak, że woda ta posiada jeden dyskwalifikujący ją parametr, jakim jest jej zasolenie, trzykrotnie większe niż woda w Bałtyku. Dlatego po wykorzystaniu nie pozwolono na jej zrzucanie do przepływającej w pobliżu Wisły. Odwiercono zatem kolejny otwór T-2 o podobnej głębokości i konstrukcji dla zatłaczania wykorzystanej słonej wody do górotworu, z którego została ona pobrana.

Na budowę geotermalnej ciepłowni jej inwestor otrzymał dotację UE w wysokości 19,5 mln zł. Kilka mln zł zebrano z publicznej zbiórki. Łącznie zebrano na ten cel ok. 50 mln zł., co powinno wystarczyć na jego realizację. Warto się zastanowić czy inwestycja ta jest ekonomicznie opłacalna? Pozornie jest to kwestia bezprzedmiotowa, wszak ogromne ilości ogrzanej wody mamy do dyspozycji wody, aby nadawała się ona do użycia w wymiennikach ciepła. Dla tego celu skonstruowano odpowiednie pompy tłoczące oraz inne urządzenia z tym związane. Ich koszty eksploatacyjne niwelują ową darmową eksploatację ogrzanej wody. Tak, czy inaczej inwestycja ta zostanie zrealizowana i za pewne będzie działać. Co prawda zatłaczanie wody do drugiego otworu w praktyce może okazać się przedsięwzięciem co najmniej ryzykownym, gdyż na ogół tylko jedna szósta pobranej wody w praktyce daje się zatłoczyć na tych samych warunkach na jakich został pobrana. Czy inwestycja ta będzie opłacalna?

Przyjęte jest, że dobra inwestycja zwraca się do 5 lat, gorsza do 10 lat, a poza tą granica realizowane są tylko inwestycje o znaczeniu cywilizacyjnym, czyli niezbędne dla istnienia państwa, jego kultury, obronności itp. Inwestycja „Geotermia Toruń” nie należy do żadnych z tych kategorii. Jedną z podstawowych zasad geotermii jest czystość chemiczna i technologiczna wody pochodzącej z tego źródła Zasada ta została złamana w toruńskiej geotermii. Dlatego jej opłacalność ekonomiczna budzi poważne wątpliwości. Na dodatek jest realizowana już 12 lat i nadal nie widać jej końca.

Surowcowa anarchia

Coraz głośniej jest ostatnio o inicjatywie społecznej pod nazwą Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych. O randze i znaczeniu tej nigdzie formalnie nie zarejestrowanej organizacji jest fakt jej zaproszenia na posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, które odbyło się 12.02,2020 w gmachu Sejmu RP. Z tytułu rangi i znaczenia tej w świetle prawa nieistniejącej organizacji, jej przedstawicielowi udzielono głos jako pierwszemu mówcy. Trzeba od razu zaznaczyć, że stwierdzenia, które padły w trakcie tej wypowiedzi, trudno uznać za poważne. Oto kilka kwestii z tej wypowiedzi przedstawionych w oryginalnej wersji według zapisu sejmowego:

1. Szanowni posłowie, tutaj są dwie sprawy, które strona społeczna chciała jednoznacznie podkreślić. Po pierwsze – musimy sobie zdać sprawę z faktu, że zasoby naturalne są własnością całego narodu. W związku z punktem pierwszym konstytucji, że Rzeczypospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli Polski, wnosimy o to, żeby Wysoka Komisja wzięła pod uwagę, że właścicielem zasobów, na które przyznaje się koncesje, jest naród i tego majątku o bilionowych wartościach nie można udzielić bez konsultacji, bez zgody właściciela.

2. Zarzut jest następujący. Nie wolno nikomu z władzy bez zgody właściciela przyznawać koncesji na majątek – według naszej oceny, jeśli mówimy o całości polskich zasobów naturalnych – wart setki bilionów złotych. Oczywiście mówimy tu o majątku od momentu rozpoczęcia eksploatacji do całkowitego wyczerpania zasobów. Polska posiada taki majątek. Dzisiejsza sytuacja związana z tymi dwoma podmiotami to typowy przypadek case study (studium przypadku). My na tym studium przypadku powinniśmy przeanalizować, co się działo w ostatnim okresie w zakresie samowolnego przyznawania koncesji na potężny majątek.

3. Szanowni państwo, my, jako naród polski, zrobimy wszystko, ażeby tę sytuację odpowiednio nagłośnić i porwać tłumy, żeby w sposób zdecydowany zareagowały przeciwko tak dyskryminującej polityce rządu wobec swoich obywateli. Cała ustawa jednoznacznie idzie w jednym kierunku, aby wyłączne prawo nad polskimi zasobami naturalnymi przyznawać obcym kapitałom. Musicie państwo wiedzieć, że w międzyczasie wydano setki koncesji na poszukiwanie i rozpoznanie złoża. Na razie z tych setek koncesji bardzo mały procent wydano koncesji na wydobycie. Jeśli dziś zrobimy wyłom, to będzie znaczyło, iż pójdzie lawina w zakresie wydawania koncesji na wydobycie.

Na tego rodzaju zarzuty, a nawet groźby, obecnemu na posiedzeniu wiceministrowi klimatu, odebrało mowę, do tego stopnia, że zapomniał nazwy komisji sejmowej, na której ostatnio referował poruszane tu tematy. Odnośnie meritum sprawy, przedstawiciel „społeczny”, powołując się na to, że zasoby są własnością narodu, zapomniał, że Polska nie jest antyczną grecką demokracją, gdzie kilkaset osób uprawnionych do głosowania, mogło każdą sprawę w ten sposób rozstrzygnąć. Gdyby zapoznał się z dalszymi przepisami konstytucji, to zauważyłby, że właśnie sejm, senat, rząd i prezydent upoważnieni są do reprezentowania narodu. To elementarna wiedza, z którą powinien zapoznać się ktoś, kto przychodzi do Sejmu RP pouczać posłów i ministrów. I ostania sprawa to „ my, jako naród polski”. To brzmi jak wypowiedź prezydenta RP. Zachodzi podejrzenie, że strona „społeczna” już powołała na to stanowisko przedstawiciela tejże organizacji, na co wskazują też groźby, jakie padły pod adresem władz: „… zrobimy wszystko ażeby tę sytuację odpowiednio nagłośnić i porwać tłumy, żeby w sposób zdecydowany zareagowały przeciwko tak dyskryminującej polityce rządu wobec swoich obywateli”. Tolerowanie na terenie Sejmu RP takich wypowiedzi to istna zachęta dla wszystkich anarchistów, którzy w sposób rewolucyjny chcą zburzyć istniejący porządek prawny, polityczny, gospodarczy i każdy inny. To, że nie jest on doskonały, jakbyśmy tego chcieli, nawet tylko w tej kwestii zasobów naturalnych, nie oznacza, że trzeba dziedzinę tę anarchizować, jak zaproponował to przedstawiciel strony społecznej. Na to oczywiście zgody być nie może. Od strony politycznej, rewolucyjne postulaty tej nigdzie nie zarejestrowanej, a pod względem prawnym nieistniejącej organizacji, cieszą się poparciem Konfederacji i to zapewne oni zaprosili do Sejmu RP organizację o celach i metodach właściwych dla współczesnych anarchistów.

Trzeba jeszcze raz podkreślić, ze ani Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych, ani Konfederacja nie posiadają w swoim gronie, ani jednego specjalisty od materii, z którą zajmują się z takim rozmachem i pewnością siebie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię