Zagrabione dziedzictwo – Jerzy Pawlas

Jeżeli – wbrew prawu międzynarodowemu – można eksterminować ludność pod pretekstem wojny, okupować i grabić, a następnie nie płacić reparacji i odszkodowań, to można również – fałszując historię – pozbawić państwo jego tożsamości dziejowej.

0
930

Podczas II wojny niemieccy grabieżcy wywieźli z Polski połowę dziedzictwa kulturowego państwa. Odzyskiwanie zrabowanych dzieł sztuki graniczy z cudem. Beneficjenci (złodzieje) nie przyznają się do grabieży, nie mają też dobrej woli, by zwrócić. Z kolei polskim instytucjom brakuje strategii działania.

Białoruś występuje do Rosji o zwrot przejętych w 1941 roku dzieł sztuki i wywiezionych do rosyjskich magazynów i muzeów. Czy państwo białoruskie występuje jako spadkobierca republiki sowieckiej, czy jako część II Rzeczpospolitej (tzw. wyzwolenie zachodniej Białorusi we wrześniu 1939 roku) – nie wiadomo. W każdym razie nie można wykluczyć, że zabytki pochodziły z polskich zbiorów.

Ukraina dziedziczy nie tylko polskie dzieła sztuki, ale także obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, ocalałych z holokaustu, bo szowinistach spod znaku OUN-UPA się nie wspomina.

Władimir Putin w swojej historii II wojny zawłaszcza sobie polskich obywateli II Rzeczpospolitej, jakby mało było ofiar stalinowskiego terroru. Wojna historyczna trwa. Polityka historyczna Putina to element wojny hybrydowej. Skłócić różne państwa, obarczyć ich odpowiedzialnością za holokaust, za kolaborowanie z faszystami – im więcej kłamstw, tym większa siła rażenia.

Tymczasem polska polityka historyczna jest niedorozwinięta. Nie mówi się o jej fałszywych meandrach, książki z getta warszawskiego czy łódzkiego są poza obiegiem czytelniczym, zaniedbuje się badania zbrodni niemieckich i nawet nie wspomina się o reparacjach od sowieckiego agresora.

Dziedzictwo obozu narodowego i katolickiej nauki społecznej – zwalczane w PRL i przemilczane w III RP odchodzi w zapomnienie. Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego będzie zajmował się promocją polskiego dziedzictwa kulturowego – obozu narodowego i katolicyzmu społecznego – mówi prof. Jan Żaryn dla portalu wPolityce.pl.

Nie ulega wątpliwości, że te dwa nazwiska to symbole polskiej niepodległości. Polska znalazła się w kręgu militarnych i politycznych zwycięzców po I wojnie. Zaś powiedzenie – jestem Polakiem, mam obowiązki polskie – nie przestaje być aktualne.

Szkalująca Polskę rosyjska wersja dziejów II wojny, propagowana przez kremlowskich urzędników konferencja w Yad Vashem, nie wywołały oczekiwanych konsekwencji w ramach przygotowań do świętowania zwycięstwa nad faszyzmem w „wojnie ojczyźnianej”. Estoński parlament potępił uchylanie się Rosji od odpowiedzialności za II wojnę. Podobnie postąpiły inne rządy (USA) i organizacje (UE). Nie pozwolimy zakłamywać i przeinaczać naszej historii – mówił Andrzej Duda na spotkaniu w Kolnie.

Paradoksy restytucji

Pokój oliwski z 3 maja 1660 roku kończył szwedzki potop. Najeźdźcy zobowiązali się do zwrotu w ciągu trzech miesięcy zagrabionych dzieł sztuki, książek i archiwaliów. Do tej pory tego nie zrobili. Kolejne pokolenia korzystają z polskich księgozbiorów w bibliotece uniwersyteckiej w Upsali. Zgodnie z prawem międzynarodowym roszczenia o zwrot zagrabionych dóbr kultury nie przedawniają się, ale brakuje trybunału, który wydawałby wyroki nakazujące grabieżcom zwrot złodziejskich trofeów.

Prawo międzynarodowe, zabraniające grabieży dóbr kultury na terenie okupowanych państw, nie ma żadnego znaczenia. Krasnoarmiejcy wyzwalający Auschwitz-Birkenau przywłaszczyli sobie dokumentację obozową i artefakty. Szacuje się, że Rosjanie wywieźli z ziem polskich kilka milionów książek i milion dzieł sztuki.

Ostrożniejsze szacunki podają, że podczas II wojny nasze dziedzictwo kulturowe zubożyło się ponad pół miliona dzieł sztuki. Resort spraw zagranicznych wylicza ich wartość na 20 mld zł. Jest to niepowetowana, strata trudna do odrobienia, tym bardziej, że opracowana przez resort kultury „Baza strat wojennych” notuje zaledwie 63 tys. utraconych dzieł sztuki.

Rosjanie nie dość, że nie zwrócili jeszcze zabytków, zagrabionych po rozbiorach, i zapisanych w traktacie ryskim, to jeszcze w czasie II wojny dokonali kolejnych grabieży. W ostatnim czasie resort kultury zwrócił się do Rosji o zwrot dwudziestu zabytków, zrabowanych przez krasnoarmiejców. Władimir Miedinski, rosyjski minister kultury, odpowiedział, że ta kwestia po prostu dla nich nie istnieje.

Procedury restytucyjne muszą uwzględniać przepisy prawa międzynarodowego, jak również legislację państwa, w którym znalesiono utracony zabytek.

Z raportu NIK (za lata 2011-2016) wynika, że odzyskuje się tylko nieliczne dzieła. Poza tym 90 proc. sygnałów o odnalezieniu zrabowanych zabytków nie jest rezultatem aktywności urzędników. Tymczasem w naszych przepisach prawnych jest wiele luk a współpraca międzynarodowa jest nieskuteczna.

Wydział Strat Wojennych (część Departamentu Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych) zajmuje się restytucją zagrabionych dzieł sztuki. Od 1992 roku zbiera informacje na temat zabytków ukradzionych w Polsce w granicach wytyczonych po 1945 roku (nie wiadomo, dlaczego nie w granicach II RP). Od 2008 roku wydział prowadzi internetowy katalog strat wojennych, publikuje w nim zarejestrowane w tej bazie utracone dzieła sztuki (blisko 20 tys.). Uruchomiona w 2016 roku aplikacja Art Sherlock, automatycznie je rozpoznaje.

Zagubione Kresy

Po 1945 roku Polska utraciła blisko połowę przedwojennego terytorium państwowego. Poza granicami pozostały tradycyjne ośrodki kultury i nauki, istotne dla naszej historii. Wino, Lwów czy Grodno już nigdy nie odzyskały dawnej świetności i znaczenia.

Historycy szacują, że na Wileńszczyźnie przed II wojną było ponad 2 tys. siedzib ziemiańskich (dworki, pałace, rezydencje). Pozostało zaledwie ok. 200 zespołów dworskich – a wiec niecałe 10 proc. Taki rozmiar zniszczeń to zarazem usunięcie polskiego dziedzictwa kulturowego, pamięci o społecznej i kulturotwórczej roli ziemiaństwa. W cyklu wydawniczym „Albumy IPN” ukazują się kolejne tomy, opisujące zachowane jeszcze kresowe rezydencje. Dr Grzegorz Rąkowski zamierza dokumentować polskie pozostałości w województwach kresowych II RP.

Polski dorobek cywilizacyjny na Kresach stanowił o polskości – i zarazem europejskości – na ziemiach I i II RP. Nie mógł ujść uwadze rosyjskich i bolszewickich zaborców. Był niszczony i grabiony. Zabytki rujnowano w czasie I wojny, bolszewickiej pożogi (najazd 1920 roku). Pałace i zamki, dwory, kościoły, cerkwie, synagogi, a wręcz całe wsie i miasta stawały się pogorzeliskami i gruzowiskami podczas II wojny.

Ogrom strat można wyobrazić sobie, przeglądając pracę Romana Aftanazego „Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczpospolitej”. Autor spisuje stan zachowania i wyposażenia ponad tysiąca siedzib ziemiańskich z przełomu XIX i XX wieku, wcześniej nieopisanych i w większości już nieistniejących.

Rosyjscy barbarzyńcy nie oszczędzali też obiektów sakralnych. Na obszarze I RP, zmniejszonym przez traktat ryski, było ponad 500 świątyń. W 1937 roku pozostało zaledwie 11. W wielu kościołach instalowano zakłady produkcyjne, magazyny, placówki kulturalne czy muzea ateizmu (m.in. w wileńskim kościele św. Kazimierza).

Tradycyjnie rzymsko katolickie kościoły i klasztory stanowiły ostoję polskości na Kresach. Musiały więc zostać unicestwione. Wiele z nich, o najwyższej wartości artystycznej, mogłoby się znaleźć na liście UNESCO, ale nie zadbali o to ani przypadkowi „dziedzice” polskiej spuścizny kulturalnej na Kresach, ani kolejne rządy II RP. Dość powiedzieć, że w 1939 roku na Wołyniu było ponad dwieście kościołów – pozostało tylko dwadzieścia.

Dopiero powołany ostatnio Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA, umożliwił podjęcie prac konserwatorsko-rekonstrukcyjnych z większym rozmachem. Uaktywniły się też organizacje pozarządowe, m.in. Fundacja Dziedzictwa Kulturowego prowadzi prace renowacyjne w kościołach w Ołyce, Żółkwi, Kamieńcu Podolskim i we Lwowie.

Nie ulega wątpliwości, że bez Kresów nie można zrozumieć dziejów Polski. Szkolne wycieczki na Kresy powinny wejść do programów nauczania. IPN prowadzi projekt edukacyjny na temat Kresów, którego elementem są coroczne konkursy dla uczniów. Z drugiej strony Polacy, mieszkający na Kresach, muszą mieć gwarancje zachowania ich polskości. Władze litewskie zgodziły się wreszcie na używanie w szkołach podręczników z Polski.

Zawłaszczanie pamięci

Niemieccy agresorzy nie wypłacili reparacji i odszkodowań. Nie wznoszą też w Berlinie pomnika polskich ofiar II wojny, co szumnie zapowiadali. Zresztą zyskali sojusznika w PRL-owskich rządach, gdy to w latach siedemdziesiątych zaginęła dokumentacja polskich strat wojennych w kulturze. No, ale skoro Polacy nie byli ofiarami, to mogą być kolaborantami, współsprawcami, czyli można im ukraść historyczną pamięć.

Barbara Engelking, która od lat robi karierę naukową, przedstawiając polskie społeczeństwo jako żydowskich oprawców, została odznaczona przez „Tygodnik Powszechny” Medalem św. Jerzego. Doceniono jej odkrycie, jakoby sny mogły być źródłem badań nad holokaustem. Dzięki wspaniałomyślności PAN powstała nowa polska szkoła historii holokaustu. Nowość polega na udowodnianiu współsprawstwa Polaków w żydowskiej zagładzie. Antypolską propagandę uprawia się za pieniądze polskich podatników.

Tymczasem jesteśmy świadkami fałszowania najnowszych faktów. Leon Kieres, kierujący w latach dziewięćdziesiątych IPN, wystawił świadectwo moralności Lechowi Wałęsie, i do dziś społeczeństwo manipulowane jest półprawdami o dokonaniach noblisty. Gdy Europejskie Centrum Solidarności, zamiast zajmować się historyczną rolą robotniczego protestu, propaguje ideologię LGBT i ruch anty-life, związek zawodowy „Solidarność” musiał powołać (razem z resortem kultury) Instytut Dziedzictwa Solidarności.

Dla opozycji też nie ma żadnej świętości. Profanuje narodowe symbole, m.in. maluje tęczowy znak Polski Walczącej, kpi z hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Niszczy nie tylko tradycyjny zapis pamięci narodowej, ale także przyjęty przez społeczeństwo kod kulturowy.

Nic dziwnego, że kombatanci domagają się stanowczych reakcji władz wobec wzmagającej się fali znieważania symboli narodowych.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię