Ówczesny Komendant Główny Policji Marek Działoszyński zdecydował się na połączenie sił CBŚ i policji. Z korzyścią dla tej sprawy. Szefostwo policji zmieniało się sześć razy w ciągu siedmiu lat, więc komendant musiał wiedzieć, że nie będzie łatwo.
Do tej pory tak się składało, że liczne zgłoszenia kradzieży kamienic w Łodzi były ignorowane. Łódzka prokuratura albo odmawiała wszczęcia śledztwa, albo je szybko umarzała. Tym razem CBŚ śledztwo prowadziło w tajemnicy. Funkcjonariusze zebrali wystarczające dowody, aby ująć członków gangu i postawić im zarzuty.
Prokuratura nie miała innego wyjścia, jak tylko kontynuować śledztwo. Kiedy sprawa wyszła na światło dzienne, okazało się, że kradzieże łódzkich kamienic to dobrze zorganizowany proceder. Działają gangi, a łupem złodziei padło ponad trzysta nieruchomości!
Czyje kamienice
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska jest największym kamienicznikiem w Polsce. Choć rządzi miastem od dziesięciu lat, nie potrafi uporządkować spraw nieruchomości.
Nie wie nawet, jakie i czyje kamienice są w mieście. Interesuje ją zaledwie 15 proc. budynków (stanowiących własność bądź współwłasność miasta oraz bieżących pod zarządem miasta. w czasie, gdy poszukiwani są spadkobiercy). To przecież kropla w morzu potrzeb i nikła część wszystkich budynków.
Zdarzało się, że mieszkańcy zgłaszali władzom lokalnym czy prokuraturze, że kamienica pozostaje od lat w rękach oszustów, ale ani włodarzy ani organów ścigania to nie obchodziło. Gdy wybuchła afera reprywatyzacyjna w Warszawie, miałam nadzieję, że komisja weryfikacyjna rozszerzy działalność na inne miasta. To pozwoliłoby ustalić rozmiary tego zjawiska i zając się przestępcami grasującymi jednocześnie w różnych miastach. Ale tak się nie stało. Liczni poszkodowani przez dziką reprywatyzację łodzianie z moją pomocą złożyli w Prokuraturze Krajowej doniesienie, ale gdy sprawa wróciła do Łodzi, niewiele się dzieje.
Wprawdzie podejrzani dostają wezwania na przesłuchania, ale prokuratura zajmuje się tą sprawą raczej niechętnie.
Raj dla oszustów
Łódź jest prawdziwym rajem dla oszustów. Właściciele wielu domów, uciekając z miasta czterech kultur w czasie wojny. Teraz do Urzędu Miasta Łodzi zgłaszają się rzekomi pełnomocnicy spadkobierców ale nikt nie sprawdza ani nie weryfikuje ich pełnomocnictw.
Zamiast zinwentaryzować zasoby całego miasta, prezydent Łodzi wydaje pieniądze na pelerynki na pomniki, różowe kałuże czy malowidła na odpadających tynkach. A przecież powinna zasiedlić budynki i pozwolić mieszkańcom się uwłaszczać. Nieruchomości. Byłyby dzięki temu w lepszym stanie. Wiadomo, że ludzie dbają o swoją własność.
Pasywność łódzkiej prokuratury też jest powszechnie znana. Niemal każda sprawa wpada tu jak w czarną dziurę. Tak właśnie się dzieje w wypadku fałszywych spadkobierców. Gdy tylko trafi się bardziej dociekliwy prokurator, natychmiast odbiera mu się śledztwo i przekazuje innemu. Jakby komuś zależało, aby niczego nie wyjaśniać.
Propaganda nie istniejącego sukcesu
Wiele szkody w sprawie kamienic wyrządziła propaganda sukcesu, którego nie było.
Prezydent Łodzi przerażona tym, co się działo w aferze warszawskiej reprywatyzacji wokół Hanny Gronkiewicz Waltz natychmiast oznajmiła przed kamerami, że łódzki magistrat świetnie sobie radzi w walce z oszustami i fałszywymi spadkobiercami, więc inni powinni brać z niego przykład. Udało jej się zmylić opinię publiczną i odwrócić uwagę od tego, co istotne. Dlatego Prokuratura Krajowa nie przejmuje się dziką reprywatyzacją w Łodzi, ale zdaje się na lokalną prokuraturę.
Wszystkie drogi prowadzą do Łodzi
Tymczasem w Łodzi jak w soczewce widać mechanizmy patologii związanej z reprywatyzacją. Za czasów reżimu komunistycznego, gdy wszystko było państwowe, działało przedziwne Zrzeszenie Właścicieli i Zarządców Domów i Nieruchomości, dysponujące ogromną ilością budynków. Przez lata nikt oprócz mnie nie zainteresował się tym dziwnym tworem Tymczasem przejęte przez nich budynki przechodziły w kolejne ręce.
Na czele gangu fałszywych spadkobierców stał znany polityk, były poseł Samoobrony, członek zarządu województwa łódzkiego, mąż radnej miejskiej, Zbigniew Ł.
Do Łodzi przyjeżdżali czyściciele kamienic z całej Polski, przejmowali zapomniane przez miasto budynki i dręczyli ludzi. Wielu z nich prowadziło interesy w różnych miastach jednocześnie: w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, ale to właśnie w Łodzi krzyżowały się ich drogi.
Na dużą skalę działał tu Andrzej P. nieuczciwy kamienicznik z Poznania, prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Człowieka IUSTITIA. Nie przypadkiem nazwał je tak samo jak stowarzyszenie sędziowskie. Kiedy pojawia się w łódzkich sądach czy w prokuraturze, nikomu nie przychodzi do głowy, że był karany. W mieście, w którym sądy uznawały bez analizy testamenty ustne i oddawały oszustom liczne nieruchomości. nikogo to już nie dziwi. Nie przypadkiem do łódzkiego sądu apelacyjnego trafiła na jakiś czas poznańska sędzia Lucyna Słupianek-Zborowska skazana prawomocnie za łapownictwo. Jej małżonek, radca prawny był członkiem gangu wyłudzającego kamienice. Dzięki pasywnej postawie specjalnej kasty nieuczciwa sędzia nie została dyscyplinarnie usunięta z zawodu tylko przeniesiona do Łodzi.
To tu robią interesy kolejni członkowie rodziny Konrada Deptuły – czyściciela kamienic z Targowej. Jego ojciec, mieszkaniec Częstochowy właśnie zamienia w piekło życie mieszkańców ul. Poznańskiej 29.
Brutalnymi metodami czyszczenia kamienic wsławił się też niejaki „Farmazon” (Franciszek J.) znany opinii publicznej jako wyjątkowo agresywny ochroniarz Komitetu Obrony Demokracji. Schorowanej mieszkance domu przy ulicy Szenwalda 4 wymontował zimą drzwi i okna, aby rzekomo wywietrzyć mieszkanie. Innych lokatorów nachodził w towarzystwie równie agresywnych jak on sam kolegów. Wprawdzie ostatnio i w jego sprawie trafił do sądu akt oskarżenia ale z powodu agresji i nawoływania do przemocy podczas demonstracji oraz nielegalnego posiadania broni. Ciekawe, kiedy łódzkie organa ścigania zajmą się jego brutalnymi akcjami względem lokatorów?
Chora rzeczywistość
W tym chorym układzie zamkniętym bezimiennymi bohaterami są mieszkańcy licznych kamienic, którzy latami walczą, próbując powstrzymać przestępcze działania i grabież zamieszkałych przez nich budynków. Lokatorzy kamienicy przy Wólczańskiej 243, dopiero po dwudziestu latach starań wykazali przed sądem, że dokumenty okazane przez rzekomych spadkobierców właścicieli zostały sfałszowane. Sześć lat temu prezydent Zdanowska obiecała im spotkanie. Mijają kolejne kadencje, ale oni wciąż czekają. Mieszkańcy Targowej 47 zmagali się z czyścicielami z moją pomocą. Urzędnicy, zamiast zwalczać ten proceder, pomogli wyczyścić kamienicę, dając mieszkania poza kolejnością. Lokatorzy kamienicy przy Traugutta 5, którą próbował wyłudzić gang dla w ramach akcji propagandowej usłyszeli podziękowania pani prezydent miasta za czujną postawę. Dostali nawet pamiątkowe pióra od magistratu.
Nawet ja usłyszałam podziękowania i dostałam pióro. To jedyne podziękowanie jakie kiedykolwiek dostałam od miasta za moją wieloletnią, społeczną działalność na rzecz mieszkańców. Prezydent Łodzi dzieli mieszkańców na lepszych (tych związanych z PO) i gorszych. Dyskredytuje też społeczników, którzy z racji prowadzonej działalności w obronie mieszkańców wchodzą czasem w konflikt z urzędem.
Uważa, że ja nie jestem społecznikiem. W takim razie, kto nim jest?
Co ciekawe w tym samym czasie lokalne media oraz mieszkańcy nominowały mnie do tytułu „Osobowość Roku 2019” w kategorii „Działalność społeczna i charytatywna”.
Najwyraźniej nie tylko w sprawie kamienic prezydent Łodzi jakoś nie wychodzi…
Jeśli chcecie Państwo na mnie zagłosować możecie wysłać sms o treści UDS.3 na numer telefonu 72355 (koszt 2,46 z VAT). Głosowanie trwa do 12 lutego. Z góry dziękuję. To moja jedyna nagroda za bezinteresowną, wieloletnią pracę społeczną na rzecz innych.