Tak było trzeba – Urszula Radziszewska

Na uroczystości z okazji 30-lecia utworzenia Solidarności Walczącej z całego kraju (i zza granicy) przyjechało do Gdańska i Gdyni ponad tysiąc osób. Kilkadziesiąt zostało odznaczonych. To ci, którym moje pokolenie trzydziestolatków i młodszych zawdzięcza wolność przynajmniej względną. Szkoda, że Ojczyzna umie dziś tylko odznaczać

0
765
Jerzy Jachowicz

Odznaczeni Bohaterowie

Złoty Krzyż Zasługi z rąk Jana Lityńskiego (obecnie doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego) odebrali m.in. Piotr Malawski, w podziemiu drukarz i kolporter bibuły, i Andrzej Wawrzeń – organizator kursów dla opozycyjnych drukarzy. Dariusz Bogdan – również drukarz i kolporter, wielokrotnie pobity i skatowany przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa, otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Wszyscy trzej są z Wrocławia i byli aktywnymi działaczami Solidarności Walczącej.

Takim ludziom należą się nie tylko ordery i oklaski. Należy się im nasz podziw i szacunek. Tym bardzie, że nie spoczęli na laurach.

To chyba nie będzie zaskakujące, że przytoczę słowa zasłużonego działacza Wolnych Związków Zawodowych i NSZZ Solidarność Andrzeja Bulca: – Dziadek walczył u Piłsudskiego, ojciec w AK. Miałem siedzieć i nic nie robić?

Dokładnie to samo mówią wszyscy działacze podziemia: tak było trzeba.

Ja? Nic nie robiłem…

Jednocześnie, gdy rozmawia się z ludźmi walczącymi na różne sposoby z komunizmem, odpowiadają, że oni sami właściwie nic takiego nie zrobili i nie rozumieją, za co dostali jakieś odznaczenie. Człowiek, który przez niemal całe lata 80. malował napisy na murach, roznosił i drukował ulotki – Dariusz Bogdan – wprost odmawia jakichkolwiek wypowiedzi. – Ale o czym tu opowiadać? No… coś tam się robiło, ale to było normalne – mówił Artur Woś, odznaczony za podziemną działalność Srebrnym Krzyżem Zasługi.

I tak samo ze wszystkimi. Niektórzy tylko wspominali, że na zadymy chodziło się także dla kumpli. Jeden się bije z zomowcami, to inni też. Nie chcą opowiadać, co konkretnie się działo ani co robili. Tak jakby konspirę mieli we krwi.

Spojrzenie ze wschodu

Może to zaskakujące, ale tak samo zachowują się działacze antykomunistyczni zza wschodniej granicy. Saulius Pečeliūnas, współpracownik Solidarności Walczącej i działacz Demokratycznej Partii Litwy, również niechętnie odpowiadał na pytania. – Były przemycane ulotki, powielacze… ale to było normalne, wszyscy byliśmy w tym samym komunistycznym obozie i sobie pomagaliśmy – zaznaczył.

Zapomniani

– A wiecie, co jest najbardziej symboliczne? – mówił jeden z odznaczonych, gdy po uroczystości jego grupka usiadła pod tujami. – To, że w 1990 roku spotkałem kolegę z Grup Wykonawczych SW w pośredniaku. I tak jest do dziś. Nikt z nas nie zrobił kariery, nie poszedł w biznesy… – Ale niektórym z nas chce się jeszcze coś robić – dorzucił inny.

Rzeczywiście, wielu działaczy SW nadal jest aktywnymi uczestnikami życia społecznego. Część angażuje się w inicjatywy patriotyczne organizowane przez kibiców, dziś głównych wrogów rządu Donalda Tuska. Inni wspierają takie organizacje jak Solidarni 2010. Jeszcze inni pomagają bezrobotnym – na tyle, na ile mogą. Albo Stowarzyszeniu Odra-Niemen, pomagającemu kombatantom na wschodzie.

Wielu z nich jest rozczarowanych otaczającą nas wszystkich rzeczywistością. Widzą, że zasłużeni dla niepodległości Polski ludzie klepią biedę. Podatki idą w górę. Że gospodarka za chwilę siądzie, że coraz więcej rodaków ucieka za granicę, że jest zagrożona wolność słowa…

Tylko czy ktoś ich słucha?

Urszula M. Radziszewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię