Czas śmierci i przerażenia – Jadwiga Morawiecka

Przyszedł czerwiec 1941, weszli Niemcy nie żałowaliśmy Sowietów przez krótki czas były nadzieje na lepsze. Bardzo szybko w Stanisławowie powiało jednak grozą.

0
978

Widzę ją, jak opowiada

Moja rodzina miała różnego rodzaju kontakty z rodzinami żydowskimi. Mój ojciec np. szył sobie garnitury w zakładzie żydowskim. Jego młodszy brat miał sympatię Żydówkę. Pamiętam, chodziłam do domu mojej przyszłej cioci w bardzo ubogiej dzielnicy żydowskiej.

I nagle paraliżująca wiadomość. Niemcy zgarnęli, nie wiadomo według jakiego klucza kilkaset (czy kilka tysięcy) Żydów – dorosłych i dzieci – wygnali na obrzeża miasta – tam kazali kopać doły i rozstrzeliwali. Większość zginęła, ci którzy nie mieścili się już w dołach, wrócili do domów. Zginął krawiec, ocalała pięcioletnia kuzyneczka „mojej cioci”. Do dziś widzę ją, jak opowiada, jak to wyglądało, demonstrowała upadek zastrzelonych, naśladując odgłosy karabinu maszynowego: ta, ta, ta.

Powstało getto. Pamiętam straszliwie przygnębiające uczucie, kiedy dochodziły odgłosy serii z karabinów maszynowych. Brat ojca wynajął mieszkanie w willowej dzielnicy i zamieszkał tam ze swoją dziewczyną jako żoną. Ocalała.

Zboże za ubrania

W 1942 roku były powodzie i głód. Pamiętam ludzi popuchniętych z głodu. Mama chodziła do kahału – to był dom rzemieślniczy na skraju getta, gdzie Żydzi, różnego rodzaju fachowcy, mogli wykonywać rozmaite usługi – ale tylko za pieniądze. Pod karą aresztowania nie wolno było dostarczać żywności. Mama brała od Żydów przeważnie różne ubrania, jechała z nimi na wieś i tam zamieniała głównie na zboże. Część zostawiała w domu, a część zanosiła Żydom w woreczkach poupinanych wokół ciała.

Kiedyś poszłam z mamą. Zrobiłyśmy w tył zwrot, kiedy zobaczyłyśmy, że jest rewizja. Zauważył nas policjant Ukrainiec i zaczął za nami biec. To było straszne. Cudem udało nam się ukryć. Tego uczucia przerażenia nie zapomnę. Wiedzieliśmy już, jaki jest los aresztowanych.

Mordy na Polakach

Innym razem mama wróciła z wyjazdu na wieś porażona straszliwą wiadomością. Zwiadowca stacyjki, znajomy Ukrainiec, powiedział do mamy: „Nie idź tam, kobieto – cała wieś wymordowana przez banderowców”. Coraz bardziej przerażające wiadomości dochodziły o mordach wykonywanych na Polakach po wsiach i małych miasteczkach. Ostrzegano nas, że
jesteśmy zagrożeni. Pamiętam, poustawiane wiadra z wodą i z piaskiem (w razie pożaru) i siekiery do samoobrony.

W 1943 roku Niemcy odkryli Katyń. Przypominam sobie ich zawołanie: „Pamiętaj o zbrodni w lasku pod Katyniem!”. Rozpacz.

Ojciec pracował na kolei. Przynosił wieści podawane sobie przez kolejarzy. Nieraz przynosił „grypsy” wyrzucane z wagonów przez więźniów. Rodzice naradzali się, gdzie i jak je dostarczyć do adresatów.

Dochodziły wieści o Oświęcimiu. Paraliżowała zbrodniczość Niemców i Sowietów, coraz bardziej przerażające mordy Ukraińców.

Niemcy przegrywają

Z iskierką nadziei słuchaliśmy audycji z Londynu (nie oddaliśmy radia, choć był nakaz). Gorzki smak miała radość, że Niemcy przegrywają. Zanim do Stanisławowa ponownie wkroczyli Sowieci, nękali nas nalotami bombowymi. Celowali w wybrane obiekty, m.in. w węzeł kolejowy. Od ZNTK, parowozowni i stacji kolejowej w prostej linii dzieliło nas paręset metrów.

Chowaliśmy się do piwniczki, której okienka wychodziły na ogródek – za nim kompostownik i betonowy śmietnik na popiół i szkło. Razu pewnego świst padającej bomby był przeraźliwy – nagłe uderzenie, wstrząs i… cisza. Nie było eksplozji. Bomba wpadła w kompostownik, do którego zlewało się również brudną wodę (nie było kanalizacji). Dwa metry dalej stał betonowy śmietnik; kaliber bomby był podobno bardzo pokaźny. Gdyby uderzyła w śmietnik, eksplodowałaby i prawdopodobnie zginęlibyśmy. Dwieście metrów od nas bomba uderzyła w dom – część mieszkańców zginęła.

Potem przyszli „wyzwoliciele”. Niemcy wcześniej opuścili miasto. Przez okno w górnym mieszkaniu obserwowaliśmy zbliżający się front. Dopiero jak kula świsnęła obok, zeszliśmy do piwniczki.

Oni pobiedili

Kiedy wkroczyli, nie było radości. Któregoś dnia szłam sama w stronę miasta – naprzeciw mnie żołnierz sowiecki. Zatrwożona chciałam go minąć. Zastąpił mi drogę i zapytał, czemu się nie cieszę – „My pobiedili” – uderzył mnie w twarz i na szczęście sobie poszedł.

Jadwiga Morawiecka

(fragment wspomnień spisanych dla rodziny)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię