13,6 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

Likwidują FOZZ. Jak długo jeszcze? – Jerzy Przystawa

26,463FaniLubię

Przypomnijmy, że likwidowanie FOZZ zaczęło się jeszcze za czasów najsławniejszego ministra finansów RP, Leszka Balcerowicza, który w grudniu 1990 powołał do tej herkulesowej pracy p. Jerzego Dzierżyńskiego. Umowa z p. Dzierżyńskim przewidywała likwidowanie FOZZ tylko na 3 miesiące, do końca marca 1991, ale, z jakiegoś tajemniczego powodu, proces likwidacji przedłużył się już o całe 21 lat. Jerzy Dzierżyński wyraźnie wyczuł pismo nosem, bo w swoim Sprawozdaniu z 11 kwietnia 1991 wprost błagał ministra finansów, żeby go z tego obowiązku zwolnił, bo nie posiada do tego ani odpowiednich kompetencji, ani doświadczenia, bo zrobił już wszystko co było w jego mocy, a dalej już nie potrafi ani rusz. Do tej potwornej Stajni Augiasza widział p. Dzierżyński kogoś innego – kogo? Nie wiadomo, byle nie jego – i dlatego, w kolejnych pismach prosił usilnie, żeby mu pozwolono wrócić do pracy, na stanowisko, na które się nadaje i które od lat zajmował.

Nie wiem czego się tak wystraszył Jerzy Dzierżyński i dlaczego tak od tego FOZZ-u uciekał, bo posada wydaje się nie najgorsza. Budżet państwa przeznacza na tę działalność ok. miliona złotych, co prawie w całości idzie na wynagrodzenia. Nie jest to taka straszna wyrwa w budżecie, bo, jak się okazuje, likwidatorzy jakieś pieniądze dla Skarbu Państwa odzyskują i np. poprzedniczka p. Maciążek, w ciągu 5 lat swojego likwidowania odzyskała prawie 4 miliony, a więc, per saldo, Skarb Państwa stracił na tym zaledwie jeden milion i jest to kwota, której, przy wszystkich stratach naszego biednego Skarbu Państwa, nie warto nawet wymieniać. Ponadto posada jest dość stabilna i bezpieczna: siedmiu likwidatorów FOZZ w ciągu 21 lat, to jeden likwidator, średnio na 3 lata! Porównajmy to z sytuacją takiego ministra finansów: w tym samym okresie mieliśmy aż 20 ministrów finansów! Tam dopiero jest rotacja! Może dlatego likwidatorzy FOZZ wymieniają się tak rzadko: zanim nowy minister finansów rozsiądzie się jak należy w swoim gabinecie , zanim dotrze do FOZZ, to już go nie ma, a likwidator jest!

Sensacyjna wiadomość o powołaniu siódmego likwidatora została opatrzona ironicznymi komentarzami dziennikarzy, nawet w tytułach ich doniesień: „Kolejne kłopoty z FOZZ – tym razem niegospodarność?”, „FOZZ wiecznie żywy”, „Niekończąca się historia FOZZ” itd., itp., z których wynika, że dziennikarze nie mają wielkiego zaufania do całego tego likwidacyjnego procesu i rządu, który go firmuje. Poza tym jednak z tych doniesień dziennikarskich, czytelnicy i widzowie niewiele mądrego o sprawie FOZZ się dowiedzą. Przeciwnie, sprawa nadal jest gmatwana, a prawda o tym, co się stało i co się kryje pod przykrywką FOZZ pozostaje niedostępna. Wprawdzie pisze się „FOZZ – matka wszystkich afer”, ale rozmiary tej „matki”, straty, jakie Polska dzięki niej poniosła, a przede wszystkim kto za nie odpowiada, w dalszym ciągu, tak jak 21 lat temu, rozpływają się w ogólnikach, w porozumiewawczym dziennikarskim mruganiu okiem, które ma niby dać coś do myślenia, ale co by to naprawdę być miało, to czytelnik musi zgadywać i sam się domyślać. Spróbujmy więc przypomnieć kilka faktów.

2 czerwca 1991, złożyliśmy w gabinecie Ministra Sprawiedliwości, 290 stron dokumentów, zgromadzonych przez inspektora NIK Michała Tadeusza Falzmanna, razem z Powiadomieniem o Przestępstwie, donosząc iż:

„Na terenie Rzeczypospolitej Polskiej i poza jej granicami działają zorganizowane grupy przestępcze, dokonujące systematycznej grabieży pieniądza, w szczególności dewiz wymienialnych, na szkodę Państwa Polskiego, a także innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na podstawie przedstawionych dokumentów można wnioskować, że grabież ta ma rozmiary osiągające kwoty wielu miliardów dolarów USA…”

Przed złożeniem tych dokumentów u Prokuratora Generalnego, pojechałem do Berlina, aby bez pośrednictwa Poczty Polskiej, kopie tych dokumentów przesłać, z odpowiednim wyjaśnieniem do Watykanu i do Redaktora „Kultury” w Paryżu.

Jest może ciekawostką historyczną, że ani Prokurator Generalny, ani redaktor „Kultury” – tak zawsze wyczulony na wszelkie przekręty i nadużycia finansowe – ani świątobliwy ojciec Konrad Hejmo, sekretarz Jego Świątobliwości Jana Pawła II, nie uważali za stosowne na nasze listy i pisma odpowiedzieć. Ciekawe też, że do dzisiaj nie uważał za stosowne porozmawiać ze mną żaden oficjalny przedstawiciel Prokuratora Generalnego, Urzędu Ochrony Państwa czy jakiekolwiek instytucji. Nawet kiedy po kilku tygodniach nie żył już dostarczyciel tych dokumentów Michał Tadeusz Falzmann, ani kiedy po trzech miesiącach odszedł niespodziewanie „na wieczną wartę” znakomity profesor Walerian Pańko, prezes NIK.

Nie mogę jednak przesadnie się skarżyć na brak zainteresowania: kiedy w maju 1992 ukazała się nasza książka „Via bank i FOZZ”, to wskazywani w niej przestępcy raczyli pozwać nas przed Sąd i ten Sąd, przez 14 lat bronił dzielnie ich dobrego imienia, żeby w końcu z tej obrony się wycofać, wobec przykrego faktu, że główny „bohater” FOZZ uciekł przezornie w dalekie strony, a złodziejska spółka giełdowa – potężny koncern Universal SA zbankrutował i nie wiadomo, czy likwidatorzy tego molocha już się z tym uporali, czy, podobnie jak z FOZZ, nadal nabijają sobie kabzę „likwidowaniem” tego mafijnego wodopoju.

W naszych artykułach i książkach, publikowanych w kraju i za granicą, referowanych przed różnymi uczonymi gremiami, precyzyjnie wskazywaliśmy jaki był mechanizm grabieży finansów publicznych, jaką drogą wyprowadzano z Polski miliardy dolarów. Co więcej, wskazywaliśmy, gdzie szukać należy głównych odpowiedzialnych za ten zbrodniczy proceder. Niestety, pomimo upływu 21 lat, prawda o FOZZ, jak szeptanka, krąży po marginesie świadomości publicznej, nie dopuszczana do głównych mediów, nie poddawana prokuratorskiej i sędziowskiej analizie, nie powstała żadna licząca się komisja sejmowa, która na serio miałaby się nią zająć. Ci, którzy ten FOZZ konstruowali, opiekowali się nim i chronili nadal spijają śmietankę od swoich nadzwyczajnych zasług dla Rzeczypospolitej i jako tzw. celebryci pojawiają się w mediach, aby nam opowiadać koszałki-opałki na tematy, którymi te media się interesują. Ani mechanizm grabieży poprzez FOZZ, ani rozmiary tej grabieży nie zostały przedstawione opinii publicznej, a młodzi adepci dziennikarstwa wypisują głodne kawałki, niczym anegdoty o żelaznym wilku.

Jak długo to jeszcze będzie trwać? Jak długo rozsnuwa będzie mgła nad początkami III Rzeczypospolitej, nad kreowaniem jej elity politycznej i jej elity biznesowej? Jak długo uwaga opinii publicznej odwracana będzie od tych podstawowych spraw na rzecz praw kobiet, zasiłków przed i poemerytalnych, wieku emerytalnego, leków refundowanych, zamykania i otwierania korporacji zawodowych, tysięcy „nowelizacji” niezliczonych ustaw?

Nie wiem. Myślę, że tak długo, aż pójdziemy po rozum do głowy i zbuntujemy się przeciwko systemowi wyborczemu, który elitę wówczas wykreowaną utwierdza, umacnia i reprodukuje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content